Bardzo ciężki sezon dobiegł końca, ale problemy jakie za sobą niósł nie rozwiązały się. W pierwszy dzień
powrotu do kraju Ania miała porozmawiać z rodzicami, którzy o niczym jeszcze
nie wiedzieli. Żeby ja wspierać Ewa i Kamil postanowili jej towarzyszyć. Maciej
tez bardzo chciał być z ukochana, ale jego ojciec bardzo zdenerwowany tym co
doniósł mu trener Kruczek wezwał syna na rozmowę.
O godzinie 16 Stochowie
zjawili się u rodziców:
- Moje dzieci kochane!-
krzyknęła pani Krystyna i wycałowała każdego z osobna. - Kamilek nawet nie
wiesz jaka jestem z Ciebie dumna!
- No synu, to za rok złoto w
Soczi i Kryształowa Kula jak tak dalej pójdzie!- dodał pan Bronisław i
przytulił syna.
- No a jak! Interesują mnie
same zwycięstwa!- zakomunikował skoczek.- I dziękuję tato, za Twoje złote rady!
Młodzi weszli do pokoju
gościnnego i zajęli miejsca na kanapie podczas gdy mama robiła herbatę i kroiła
ciasto.
-Myszka, a ty co taka nie
tęga mina?- spytał ojciec.
Ania spojrzała błagalnie na
brata i bratowa:
- Tato musimy Wam coś powiedzieć...tylko błagam nie denerwuj się...- poprosił Kamil.
-Co się stało?! Ktoś jest
chory? Macie jakieś problemy?- spytał pełna najgorszych przeczuć.
-Jestem w ciąży...- mruknęła
Ania, a Ewa objęła ja ramieniem.
Bronisław i Krystyna
popatrzyli na siebie ze zdziwieniem. Ania była taka młodziutka, nie miała męża,
studiowała... To był stanowczo zły moment na dziecko.
-Alee jak... Kiedy... Z kim?-
spytała matka .
-Ojcem jest Maciek...- wyjaśniła brunetka.
-Kot?!- krzyknął ojciec
- Tak...nie wiem jak to się stało...- łkała
-Jak to nie wiesz?! Na litość boska czy on Ci coś zrobił?- pan Bronisław był pełen najgorszych przeczuć.
-Nie tato, spokojnie...- Ewa
uspokoiła teścia.
-To jakim cudem nie wiesz jak
to się stało?! Przecież do dzieci trzeba dwojga...!- ojciec nie mógł zachować spokoju.
-Tato... Ja się pogubiłam...Kuba potem Maciek... To tak szybko się stało...
-Kochanie...- szepnęła matka i przytuliła nadal płaczącą przyszłą matkę. -Pomożemy Ci. Będzie dobrze.
-Czy ja tu czegoś nie rozumiem...przecież o ile mnie pamięć nie myli do niedawna byłaś śmiertelnie obrażona na pana Macieja...- westchnął Bronisław.
-Tato to się wszystko bardzo szybko zmieniło...- wyjaśniła Ewa. - Ta sprawa jest naprawdę bardzo skomplikowana i myślę, że teraz nie jest najlepszy moment, żeby o tym rozmawiać...
-Czy ja tu czegoś nie rozumiem...przecież o ile mnie pamięć nie myli do niedawna byłaś śmiertelnie obrażona na pana Macieja...- westchnął Bronisław.
-Tato to się wszystko bardzo szybko zmieniło...- wyjaśniła Ewa. - Ta sprawa jest naprawdę bardzo skomplikowana i myślę, że teraz nie jest najlepszy moment, żeby o tym rozmawiać...
***
Z Kubą nadal nie było
kontaktu. Przepadł jak kamień w wodę. Gazety nie szczędziły sobie uwag I
komentarzy na jego temat I ciągle rozpisywały się o tym gdzie on może być I co
robić...
***
Wieczorem po powrocie od
rodziców do domu Stochów zapukał nie kto inny jak Maciej Kot.
-Odzywał się do was szanowny
Jakub?- spytał gdy tylko Ewa otworzyła mu drzwi.
-Nie... nie mów, ze nadal nie
macie z nim kontaktu?!- krzyknęła wzburzona.
-Ojciec go szuka, dzwonił na
policje... Nie wiem co ten baran wymyślił, ale no przydało by się go
zlokalizować.
-Przecież Ania sobie nigdy
nie daruje jak mu się coś stanie...
-Ewka... Właśnie jak Ania?
Mogę z nią pogadać?- spytał.
-Jasne chodź, jest w
salonie.- odparła blondynka.
Przyjaciele weszli do dużego
pokoju, w którym Ania oglądała z Kamilem jakiś film.
-Hej słońce.- powiedział Kot
i pocałował dziewczynę w policzek, po czym męskim uściskiem ręki przywitał się ze Stochem.
-O Maciek! Wiadomo co z
Kuba?- spytała brunetka.
-Aniu proszę, nie rozmawiajmy o nim.
-Czyli dalej nic...- dziewczyna bardzo martwiła się o byłego chłopaka.
-Anka, jesteś Ty, jestem ja i Nasze dziecko i na tym się skup, a mojego brata zostaw w spokoju i się nim nie przejmuj, nie jest tego wart.- mężczyzna nie miał najmniejszej ochoty rozmawiać z dziewczyną o swoim bracie.
-Maciek do jasnej cholery! Jak mam się nim nie przejmować?! Przepadł gdzieś, nie daje znaków życia, może coś sobie zrobił i to przeze mnie! Nigdy sobie tego nie wybaczę. Rozumiesz?! To jest Twój brat, jedyny brat... i nic Ci nie zrobił, zrozum, że to tylko i wyłącznie moja wina i możesz być na mnie zły, że tak długo mu tego nie wyjaśniłam. On nie jest niczemu winien... Maciek proszę znajdź go.- szepnęła.
Kot pokręcił głową i niechętnie obiecał, poszukać Jakuba.
***
Łukasz Kruczek nareszcie mógł odpocząć po sezonie. Jego podopieczni dali mu nieźle w kości. Jak nie ciągłe zamieszanie, żarty, niedomówienia to nagłe zniżki formy, czy kontuzje. Bardzo się cieszył, że nareszcie może wrócić do domu, do żony; Agaty i dzieci; Ani, Kacpra i Michała. Ostatnią rzeczą jaką musiał dokonać przed wyjazdem na zgrupowanie było uporządkowanie papierów i podsumowanie sezonu.
Zabrał wszystkie potrzebne rzeczy i pojechał do zakopiańskiego biura. Zdziwił się, że okno na piętrze było otwarte, ale stwierdził, że trener kadry B; Robert Mateja nie zamknął jak podsumowywał sezon swoich podopiecznych dzień wcześniej. Przekręcił klucz w zamku i niepewnie otworzył drzwi. Jego oczom ukazały się rozrzucone po całym pomieszczeniu papiery i przewrócone krzesła. Powoli podszedł do biurka i krzyknął. Na podłodze leżał Kuba, a obok niego kilka pustych butelek po alkoholu wyjętym z barku i nie otwarte pudełko jakiś tabletek.
-Kuba! Kuba na litość Boską co ty tu wyrabiasz?!- krzyknął i potrząsnął chłopakiem.
-Eee...o trener...co ja...co się stało...- mruknął otwierając oczy.
-To ja chcę wiedzieć co się stało! Daję słowo, osiwieję z wami... na prawdę. To przechodzi ludzkie pojęcia, co ja tu z wami mam.- westchnął trener.- Wstawaj, no już, wstawaj! Idź się ogarnąć ja tu czekam, musimy porozmawiać.- dodał i popchnął skoczka w kierunku drzwi.
Piętnaście minut później Jakub siedział już w gabinecie na przeciwko zdenerwowanego trenera.
-Możesz mi powiedzieć dlaczego od kilku dni się do nikogo nie odzywasz?! Ojciec zgłosił na policji Twoje zaginięcie, wszyscy Cię szukają, martwią się, Kuba! Jesteś dorosły, a zachowałeś się jak dzieciak. Wiem, że Maciek i Ania postąpili okropnie, ale nie możesz tak reagować...
-Masz racje...- szepnął i ukrył twarz w dłoniach.
-Co ty w ogóle tu robiłeś?
-Ja... ja nie wiem... nie pamiętam... wyjechałam... uciekłem... tabletki... alkohol...Boże, co ja chciałem zrobić...-mówił bez składu kręcą głową z niedowierzaniem.
-Nawet nie mów co chciałeś zrobić, oszczędź mi tego. Posłuchaj, tylko uporządkujemy ten bajzel i zawiozę Cię do domu. Twoi rodzice już pewno odchodzą od zmysłów.
-Dobrze...
***
Trzy tygodnie później:
Wszyscy odetchnęli z ulgą, kiedy Łukasz przywiózł Jakuba do domu. Jednak nie oznaczało to zawieszenia broni między braćmi. Wręcz przeciwnie- konflikt zaostrzył się do tego stopnia, że Maciej musiał wynieść się z domu, a Kamil pod wpływem próśb i gróźb ze strony Ani i Ewy zgodził się go przyjąć pod swój dach. Oczywiście nie wróżyło to niczego dobrego.
Wspólne mieszkanie, a raczej codziennie spotkania Ani i Maćka były powodem ciągłych sprzeczek między nimi. Sytuacja ta nie wpłynęła dobrze również na Ewę i Kamila. Pani fotograf ciężko znosiła fakt, że ciągle nie udaje jej się zajść w ciążę, a brak wsparcia ze strony męża nie poprawiał sytuacji.
Pewnego felernego ranka, miarka się przebrała. Ewa zeszła do kuchni i zastała Anie na kłótni z Maciejem i Kamilem, który z początku starał się ich uspokoić, ale ostatecznie dał się wplątać w awanturę. Blondynka nie wytrzymała i uciekła do ogrodu trzaskając mocno drzwiami. Nie mogła zrozumieć jak to się stało, że jeszcze miesiąc temu byli z Kamilem, szczęśliwym, udanym, zgodnym małżeństwem, a Ania stanowiła takie dopełnienie ich szczęścia i promyk radości w ich życiu. Teraz wszystko się wywróciło...to siostra jej męża jest w ciąży, a nie ona, w dodatku ojcem dziecka jest Maciek, z którym przecież tak długo nie mogli dojść do porozumienia. Jak by tego było mało, młody skoczek śmiertelnie pokłócony z bratem zamieszkał pod ich dachem, co wydawało się dobrym rozwiązaniem, ale z czasem było coraz bardziej nie do zniesienia.
Usiadła na ławce pod starą, rozłożystą jabłonią i otarła łzy z policzków. Chociaż była połowa kwietnia, to sypał śnieg, a termometr wskazywał kilku stopniowy mróz, a ona wybiegła z domu bez kurtki. Zaczęła drżeć z zimna, ale nie miała sił, aby wrócić do domu, do krzyków, wiecznych kłótni i problemów.
-Ewa, Ewuś... co się stało?- Kamil podbiegł do żony i zarzucił kurtkę na jej ramiona. -Czemu tu siedzisz? I to bez kurtki... zimno jest, przeziębisz się... kochanie.- szepnął i czule ją przytulił.
-Kamil nie widzisz co tu się dzieje?! Ciągle się ktoś kłóci... jak nie Anka z Maćkiem to ty z nim. Cholera Stoch tak nie można żyć... Ja już nie daję rady rozumiesz?- kolejna porcja łez zalała jej twarz.
-Mam Ci przypomnieć, że to ty najbardziej nalegałaś na to, żeby On się tu wprowadził. Ja jako jedyny byłem przeciwny.
-Błagam nie zaczynaj znowu. Wiem, teraz już wiem, że to była nienajlepsza decyzja, ale już tego nie cofnę. Proszę Cię porozmawiaj z nimi, bo ja już nie mam sił. Ania jest w ciąży, nie może się denerwować... ale najwyraźniej ona tego nie rozumie. Gdybym ja...Kamil... gdyby nam się w końcu udało...- kolejny raz zalała się łzami.
-Ciii... nie płacz... wszystko będzie dobrze...- Stoch starał się pocieszyć żonę. -Jutro mam wizytę u lekarza, może to moja wina... przekonamy się i zrobię wszystko, żeby się udało.- zapewnił.
Wrócili do domu. Zdenerwowany Kot siedział na kanapie i nerwowo zmieniał kanały, a zapłakana Ania siedziała na schodach. Kamil podszedł do szatyna i wyłączył telewizor, a Ewa zaprowadziła siostrę męża do sypialni. To był moment na szczerą rozmowę, która była od tak dawna potrzebna.
-Słuchaj, jesteś w moim domu i tak być nie może! Nie pozwolę Ci, żebyś ciągle denerwował moją siostrę. Ona potrzebuje spokoju, a nie ciągłych kłótni i wyrzutów...- westchnął mistrz i spojrzał na młodszego kolegę z wyrzutem.
-Ona ma dalej wyrzuty... ciągle martwi się o Kubę i nie może sobie wybaczyć, że doprowadziliśmy do takiej sytuacji...a ja mam już tego dość. Rozumiesz! Zdaję sobie sprawę, że w jej stanie nie powinna się denerwować, ale nie jestem w stanie żyć z nią, ciągle słysząc o moim nieszczęsnym braciszku i jego zranionych uczuciach... - odparł Maciej.
-Może powinniście się w końcu spotkać w trójkę i szczerze porozmawiać. Sam widzisz, że tak dłużej nie pociągniemy, proszę zrób z tym coś. Na litość Boską Maciek jesteś facetem, ty powinieneś wziąć to w swoje ręce. Niedługo zostaniesz ojcem, a zachowujesz się jak szczeniak! Ogarnij się człowieku.- powiedział Stoch i wyszedł z salonu.
***
Taki rozdział trochę o niczym, no ale trudno:/ Życzę Wam Zdrowych, Wesołych Świąt, spędzonych w gronie rodziny <3
Buziaki :*
Ps. Chciałam bardziej dramatycznie poprowadzić wątek zaginionego Kuby, ale z racji tego, że są święta postanowiłam być bardziej delikatna :)
z dedykacją dla An Agiki :)
Wszyscy odetchnęli z ulgą, kiedy Łukasz przywiózł Jakuba do domu. Jednak nie oznaczało to zawieszenia broni między braćmi. Wręcz przeciwnie- konflikt zaostrzył się do tego stopnia, że Maciej musiał wynieść się z domu, a Kamil pod wpływem próśb i gróźb ze strony Ani i Ewy zgodził się go przyjąć pod swój dach. Oczywiście nie wróżyło to niczego dobrego.
Wspólne mieszkanie, a raczej codziennie spotkania Ani i Maćka były powodem ciągłych sprzeczek między nimi. Sytuacja ta nie wpłynęła dobrze również na Ewę i Kamila. Pani fotograf ciężko znosiła fakt, że ciągle nie udaje jej się zajść w ciążę, a brak wsparcia ze strony męża nie poprawiał sytuacji.
Pewnego felernego ranka, miarka się przebrała. Ewa zeszła do kuchni i zastała Anie na kłótni z Maciejem i Kamilem, który z początku starał się ich uspokoić, ale ostatecznie dał się wplątać w awanturę. Blondynka nie wytrzymała i uciekła do ogrodu trzaskając mocno drzwiami. Nie mogła zrozumieć jak to się stało, że jeszcze miesiąc temu byli z Kamilem, szczęśliwym, udanym, zgodnym małżeństwem, a Ania stanowiła takie dopełnienie ich szczęścia i promyk radości w ich życiu. Teraz wszystko się wywróciło...to siostra jej męża jest w ciąży, a nie ona, w dodatku ojcem dziecka jest Maciek, z którym przecież tak długo nie mogli dojść do porozumienia. Jak by tego było mało, młody skoczek śmiertelnie pokłócony z bratem zamieszkał pod ich dachem, co wydawało się dobrym rozwiązaniem, ale z czasem było coraz bardziej nie do zniesienia.
Usiadła na ławce pod starą, rozłożystą jabłonią i otarła łzy z policzków. Chociaż była połowa kwietnia, to sypał śnieg, a termometr wskazywał kilku stopniowy mróz, a ona wybiegła z domu bez kurtki. Zaczęła drżeć z zimna, ale nie miała sił, aby wrócić do domu, do krzyków, wiecznych kłótni i problemów.
-Ewa, Ewuś... co się stało?- Kamil podbiegł do żony i zarzucił kurtkę na jej ramiona. -Czemu tu siedzisz? I to bez kurtki... zimno jest, przeziębisz się... kochanie.- szepnął i czule ją przytulił.
-Kamil nie widzisz co tu się dzieje?! Ciągle się ktoś kłóci... jak nie Anka z Maćkiem to ty z nim. Cholera Stoch tak nie można żyć... Ja już nie daję rady rozumiesz?- kolejna porcja łez zalała jej twarz.
-Mam Ci przypomnieć, że to ty najbardziej nalegałaś na to, żeby On się tu wprowadził. Ja jako jedyny byłem przeciwny.
-Błagam nie zaczynaj znowu. Wiem, teraz już wiem, że to była nienajlepsza decyzja, ale już tego nie cofnę. Proszę Cię porozmawiaj z nimi, bo ja już nie mam sił. Ania jest w ciąży, nie może się denerwować... ale najwyraźniej ona tego nie rozumie. Gdybym ja...Kamil... gdyby nam się w końcu udało...- kolejny raz zalała się łzami.
-Ciii... nie płacz... wszystko będzie dobrze...- Stoch starał się pocieszyć żonę. -Jutro mam wizytę u lekarza, może to moja wina... przekonamy się i zrobię wszystko, żeby się udało.- zapewnił.
Wrócili do domu. Zdenerwowany Kot siedział na kanapie i nerwowo zmieniał kanały, a zapłakana Ania siedziała na schodach. Kamil podszedł do szatyna i wyłączył telewizor, a Ewa zaprowadziła siostrę męża do sypialni. To był moment na szczerą rozmowę, która była od tak dawna potrzebna.
-Słuchaj, jesteś w moim domu i tak być nie może! Nie pozwolę Ci, żebyś ciągle denerwował moją siostrę. Ona potrzebuje spokoju, a nie ciągłych kłótni i wyrzutów...- westchnął mistrz i spojrzał na młodszego kolegę z wyrzutem.
-Ona ma dalej wyrzuty... ciągle martwi się o Kubę i nie może sobie wybaczyć, że doprowadziliśmy do takiej sytuacji...a ja mam już tego dość. Rozumiesz! Zdaję sobie sprawę, że w jej stanie nie powinna się denerwować, ale nie jestem w stanie żyć z nią, ciągle słysząc o moim nieszczęsnym braciszku i jego zranionych uczuciach... - odparł Maciej.
-Może powinniście się w końcu spotkać w trójkę i szczerze porozmawiać. Sam widzisz, że tak dłużej nie pociągniemy, proszę zrób z tym coś. Na litość Boską Maciek jesteś facetem, ty powinieneś wziąć to w swoje ręce. Niedługo zostaniesz ojcem, a zachowujesz się jak szczeniak! Ogarnij się człowieku.- powiedział Stoch i wyszedł z salonu.
***
Taki rozdział trochę o niczym, no ale trudno:/ Życzę Wam Zdrowych, Wesołych Świąt, spędzonych w gronie rodziny <3
Buziaki :*
Ps. Chciałam bardziej dramatycznie poprowadzić wątek zaginionego Kuby, ale z racji tego, że są święta postanowiłam być bardziej delikatna :)
z dedykacją dla An Agiki :)