środa, 11 lutego 2015

9. Urodziny Mistrza

          -Nie! Maciek przykro mi, ale nie mogę się zgodzić. Nie teraz. To się dzieję za szybko. Dopiero co się pogodziliśmy, a ty już chcesz się żenić... Maciek ja nie wiem... nie wiem jak to będzie...- zerwała się z miejsca.

           -Ale Aniu, będziemy mieli dziecko, powinniśmy stworzyć rodzinę, dziecko ma do tego prawo, należy mu się!

           -Maciek jak ja mam wyjść za faceta, który zmienia decyzje jak rękawiczki, zachowuje się jak nieodpowiedzialny gówniarz i nie wiadomo co i kiedy mu strzeli do głowy?!

           -Ale...

           -Nie Maciek, nie ma żadnego "ale"! Musisz mi udowodnić, że do tego dorosłeś!- krzyknęła i wyszła z pokoju pozostawiając zdziwionego skoczka samego.
Maciek uderzył ręką o blat biurka, wrzucił bukiet do kosza i wybiegł z mieszkania. Nie mógł zrozumieć, jak Ania może tak o nim myśleć.

***

        -Maciek?!- zdziwiona Ewa ujrzała wchodzącego do pokoju przyjaciela.- Już wróciłeś? Przecież miałeś jakaś niespodziankę dla Anki?- spytała.

        -To nie ma sensu...- westchnął i rzucił na stół klucze blondynki oraz czerwone pudełko w kształcie serca. Żona Stoch usiadła obok szatyna i nie dowierzając otworzyła małe opakowanie.

        -Maciek... czy Ty... czy chciałeś się jej oświadczyć?- spytała.

        -Gorzej...- mruknął i schował twarz w dłoniach.

        -Ty się oświadczyłeś?!- prawie krzyknęła.

        -Oszczędź mi... nie wiem co mi strzeliło do głowy.- prychnął

        -Maciuś czy ty zwariowałeś? Przecież ledwo się pogodziliście, dziecko w drodze, to nie jest najlepszy moment na decyzje o małżeństwie.- westchnęła.

        -Jak to nie najlepszy moment?! Przecież dziecko powinno się urodzić w pełnej rodzinie!

        -Masz rację, ale najpierw powinniście podjąć decyzję o ślubie, a potem o dziecku... Nie na odwrót... Maciek nie podejmujcie tej decyzji teraz w nerwach, emocjach. Nie dziw się Ani, poczekaj, bądź przy niej, pokaż, że może na Ciebie liczyć.- pogładziła Go po ramieniu.

        -Ewa, ja nie podejmuje decyzji w emocjach, chcę żeby Anka została moją żoną, bez względu na to czy jest w ciąży czy nie!

        -Maniek! Jesteście ze sobą pół roku... nawet trochę mniej, Anka jest w piątym miesiącu ciąży... nie mów mi, że działasz racjonalnie! Doceniam, że się starasz, ale poczekaj jeszcze... nie tędy droga, nic na siłę!- podniosła trochę głos, podchodząc do okna.

Maciek nerwowo zacisnął dłonie i wstał. Zawsze cenił sobie zdanie żony Kamila i często przychodził do niej po radę, ale teraz nie mógł przyznać jej racji.

       -Nie!- odparł i wybiegł z mieszkania zostawiając zdziwioną Ewę. W drzwiach minął Kamila, który własnie wracał ze sklepu, bez słowa go wyminął i odjechał sprzed domu Stochów.

       -Kochanie, wszystko w porządku?- zapytał brunet. -Co on chciał?

       -Oświadczył się kretyn! Rozumiesz teraz się oświadczył... ja wiem, że chciał dobrze, ale przecież to nie jest najlepszy moment... wiesz jak między nimi było. Przecież przez dziecko nie mogą podjąć takiej decyzji.- westchnęła śmiejąc się.

        -Co?- Kamil szeroko otworzył oczy- Zaraz... gdzie jest Anka?

       -No jak to... w Krakowie przecież...pojechała pozaliczać ostatnie egzaminy...

       -Dzwoniłaś do niej?

       -Nie...

       -Poczekaj zadzwonię, przecież Ona nie może się denerwować, muszę sprawdzić czy wszystko w porządku.- wyznał i sięgnął po telefon.

         -Halo Ania... był... ale, dobrze... przecież ja tylko...ale nie denerwuj się... DAJ MI COŚ POWIEDZIEĆ...Jak się czujesz?...ale,  masz zdać ten egzamin i wrócić do nas... dziecko... Nie nie jestem zły...- westchnął patrząc na obserwującą go żonę - Dobrze zrobiłaś, nie można podejmować takiej decyzji w takiej sytuacji... Ania proszę Cię, nie denerwuj się... Dobrze, będę po Ciebie jutro o 16... Nie powiem rodzicom... Całuje, pa.- zakończył rozmowę i głęboko odetchnął.

         -Wszystko ok. Jutro po nią jadę.- oświadczył.

***

       Dwa dni później, nadszedł dzień, na który Ewa tak bardzo czekała: urodziny Mistrza. Bilan w konspiracji z Anią, trenerem Kruczkiem i chłopakami z drużyny zaplanowała przyjęcie niespodziankę. Smutno jej było, że Maciek nadal był naburmuszony i nie chciał pomóc, a Kuba nawet nie odebrał telefonu. Z samego rana blondynka z siostrą męża udały się na zakupy. Trochę alkoholu, lody, owoce, warzywa, kwiaty, balony i kilka innych niezbędnych rzeczy. W trzy godziny uporały się ze wszystkim, odebrały tort z cukierni, podjechały po Marcelinę i wróciły do domu. W tym czasie Stefan i Janek obiecali się zająć Kamilem. Ewa prosiła, żeby zrobili wszystko, żeby zatrzymać Stocha po za domem do 18, a potem mieli razem z nim przyjechać.

        -Anula włóż proszę lody do zamrażarki, a potem zrobimy tą sałatkę, którą zawsze robi wasza mama. Kamil ją uwielbia! A Ty Cysia jak byś mogła mi pomóc z tym stołem!- krzyknęła Ewa próbując wynieść na taras z garażu duży ogrodowy stół. 

        -Jasne, już się tym zajmę!- Marcelina odłożyła karton z talerzami na krześle i zeszła na dół.

        -A co ty masz taki dobry humorek kochana? Jakieś zmiany u was?- zapytała.

         -Odebrałam wyniki i powiem Ci, że jest coraz coraz lepiej!- zaśmiała się - Lekarka powiedziała, że terapia daje dobre wyniki i że jak tak dalej pójdzie to może po igrzyskach będziemy się cieszyć z małych Stoszków!- pisnęła przytulając przyjaciółkę.

         -Nawet nie wiesz jak się cieszę! Zawsze wiedziałam, że wam się uda. 

         -Jeszcze się nic nie udało, ale wszystko przed nami! Ale nie zapeszajmy. 

          -Dobra dobra, 

Kobiety ułożyły stół, krzesła i wróciły do domu, pomóc Ani w przygotowywaniu słynnej sałatki alla Pani Stoch.

***

       -Stefan ja na prawdę nie mam ochoty na żarty... muszę wracać do domu, do Ewy i Anki...- jęknął Kamil, kiedy Hula próbował przekonać go do obejrzenia występu jakiegoś ulicznego cyrkowca.

        -Nie marudź! Dziewczyny sobie dadzą radę. Z tego co wiem, to Marcelina miała dzisiaj je odwiedzić, tak że Stary bez urazy, ale im się nie przydasz.- zaśmiał się Stefan puszczając oczko do Janka.

        -Wiecie jaka jest sytuacja. Nie powinienem ich zostawiać, skoro już tutaj jestem.

        -Kamil, jak Cię to uspokoi to zadzwoń do Ewki, upewnij się czy wszystko jest w porządku...- zaproponował Ziobro.

        -Może macie rację... jak by się coś działo to któraś by na pewno zadzwoniła. 

         -No i w końcu mówisz do rzeczy! To co Wielka Krokiew, a potem jakieś piwko?

         -No dobra...- uległ Stoch i wsiadł do Stefanowego samochodu.

***

         Około 17 wszystko było już praktycznie gotowe. Łukasz, Piotrek, Krzysiek Miętus, Bartek, Olek, Klimek i Dawid zajęli się grillem i muzyką, a Dziewczyny kończyły przystawki, kroiły ciasta i wieszały na drzewach różne dekoracje. 

          -Ewa Ewa!- krzyczał Piotrek biegając po domu -Stefek dzwonił, wracają!

          -Już?!- blondynka z niepokojem spojrzała na zegar. -Cholera. Piotruś proszę zajmijcie się tymi głośnikami i trzeba nakryć do stołu szybko!

Po chwili po dom Stochów podjechał czarny samochód Hulów. Zebrani tak jak to było zaplanowane zajęli odpowiednie miejsca na tarasie, a Ewa poszła przywitać męża. Niczego nieświadomy skoczek przywitał się z żoną i wszedł do mieszkania. Kobieta dała na migi znać przyjaciołom, żeby przeszli przez ogród na taras i dołączyli do reszty, a Ona zaprowadziła męża do salonu, gdzie czekała na nich Ani.

          -No Brat! Wszystkiego Najlepszego!- krzyknęła brunetka i przytuliła Stocha.

          -Dziękuję bardzo!- odwzajemnił uścisk i pogłaskał siostrę bo sporym już brzuszku.- A żona mi nie złoży życzeń?- spytał zawiedziony.

          -Żona najpierw poda Ci coś dobrego do jedzonka, a potem zobaczymy.- Ewa pociągnęła Go za rękę i razem wyszli na taras.

           -STO LAT!!!- krzyknęli goście i po kolei podeszli do solenizanta. Szczęśliwy skoczek stał jak wryty w drzwiach i wpatrywał się w zgromadzonych gości. 

          -Nie wiem co powiedzieć...- szepnął.

          -Nie mów nic, napij się z nami!- krzyknął Żyła i popchnął Stocha na jedno z krzeseł.

          -No to wasze zdrowie!- skoczek sięgnął po kieliszek czerwonego wina. 


Z minuty na minutę zabawa rozkręcała się coraz bardziej. Dawid dbał żeby żaden kieliszek nie był pusty, a Klemens przejął rolę DJ-a. Wszyscy bawili się znakomicie, nawet Ewa i Ania zapomniały o wszelkich problemach.

           -Zdrowie trenera! Trenerunio nasz niunio Kruczunio górą!!!- krzyknął Żyła wskakując na taboret z butelką wódki w ręce. 

            -Piotrek uspokój się, Tobie już starczy.- westchnęła Justyna. 

            -Justynka kochana nic się nie denerwuj!- odparł - Zaraz wam pokażę: garbik, fajeczka, poleciało....!- krzyknął skacząc ze stołka i robiąc telemark.

            -Moje kwiatki!- pisnęła Ewa. Chwyciła ścierkę i uderzyła nią blondyna.

            -Babo! Zła okrutna!- Piotrek zaczął zasłaniać się rękoma. -Kamilllllllll, Kamilll mistrzu powiedz jej coś!- piszczał jak mała dziewczynka, której ktoś odebrał ulubioną lalkę.
Stoch skręcał się ze śmiechu i mało nie spadł z krzesła. Żyła podniósł w końcu doniczki, które przewrócił i z poważną miną stanął przed Kruczkiem. -No ale było na dwadzieścia punktów prawda?- zapytał.

            -Ha śnisz Wiewiór, nota marzeń jest poza Twoim zasięgiem!- zaśmiał się Dawid i dla odmiany wdrapał się na stół, a w Jego ślady poszedł Olek.

            -Czyście poszaleli?! Jak któryś się połamie to będzie miał ze mną do czynienia!- sprzeciwił się przerażony Łukasz.

             -Trener się nie boi, my zaraz pokażemy jak się skacze!- zaprotestował Mustaf.

             -Ja nie żartuje! Macie się natychmiast uspokoić, dosyć tego alkoholu.- krzyknął trener starając się zachować powagę. Jednak nikt nic sobie z tego nie zrobił. Dawid i Klimek powtórzyli wyczyny Piotrka rozbijając przy okazji trzy szklanki i łamiąc krzesło.

Kamil i Ewa rozbawieni obserwowali wyczyny kolegów. Tego trzeba było: imprezy, która pozwoli rozładować wszelkie napięcia i emocje. Szkoda tylko, że zabrakło braci Kot. 

***

Zapraszam na kolejny rozdział, bardzo przepraszam, że nie dodaję rozdziałów częściej, ale na prawdę mam teraz bardzo mało czasu:)

Pozdrawiam :*
           
           

       

        

piątek, 16 stycznia 2015

8. Bukiet czerwonych róż.

       
      -Kamil... Kamil spokojnie. Przecież wyniki mówią same za siebie, to tylko i wyłącznie moja wina...- Ewa westchnęła i starła z policzka ślady rozmazanego tuszu.

     -Kochanie, jak bym wcześniej... tak bardzo Cię przepraszam.- przytulił żonę.

       Blondynka nie chciała pokazać mężowi, że się z nim zgadza. Uwolniła się z jego uścisku i podeszła do okna, ukradkiem ocierając kolejne łzy. Wiedziała, że nie może winić Kamila za to, że być może nigdy nie będzie mogła już zajść w ciąże. Przecież On chciał dobrze. Dobrze przede wszystkim dla niej i dla dziecka. Nie chciał, żeby została z tym wszystkim sama...żeby maluch znał go tylko z telewizji... ale wyniki badań świadczyły same za siebie... nie zdążyli... Obciążenia genetyczne Ewy spowodowały, że z wiekiem szansa na zajście w ciąże i urodzenie zdrowego dziecka malała w ekspresowym tempie. Chociaż bardzo chciała, nie mogła udawać, że Kamil nie jest winny.

     -Ewa, ale będzie dobrze. Słyszysz? - powiedział trochę głośniej i obrócił ją tak, że widział jej przepełnione smutkiem oczy. -Lekarz powiedział, że jeszcze nie wszystko stracone, będziemy walczyć! Nie poddamy się!- oznajmił i chciał pocałować żonę, jednak Ona po raz kolejny tego wieczoru mu uciekła.

     -Kamil co ty gadasz... jak walczyć? Niedługo zaczną się wam treningi,  pojedziesz na zgrupowanie, potem Letnie Grand Prix i przygotowania do zimy. Nie będziesz miał na to czasu... To jest sezon olimpijski, widziałam wasze plany treningowe, Łukasz was nie będzie oszczędzał! Nie wiem jak sobie wyobrażasz w tym wszystkim jeszcze wizyty u lekarza, badania, staranie się o dziecko...- szepnęła nie patrząc na męża.

    -Ewa przecież wiesz, że kocham skoki... nie możesz ode mnie wymagać, żebym zostawił to co kocham...- położył rękę na jej ramieniu.

    -Nie wymagam tego. Wiem, że to jest dla Ciebie bardzo ważne, dla mnie też. Wierzę, że na olimpiadzie zdobędziesz same złota, że osiągniesz naprawdę wiele, ale błagam Cię nie pomijaj w tym mnie.

      -Ty jesteś na pierwszym miejscu i zawsze będziesz. Kocham Cię nad życie...

     -To dlaczego do jasnej cholery do tej pory nie zdecydowałeś się na dziecko?! Bo co? Bo nie chciałeś zostawić mnie samej z dzieckiem, nie chciałeś zostawiać dziecka samego ze mną! Skoro tak kochasz skoki to powinieneś wiedzieć i  zdawać sobie z tego sprawę, że Twoja kariera może trwać i trwać i że Twoi koledzy jakoś radzą sobie z gromadą dzieci i zwycięstwami na skoczniach świata!- nie wytrzymała. To było pond jej siły. Nie chciał się kłócić z mężem, ale nie mogła już dłużej gromadzić w sobie tych wszystkich skrajnych emocji. Wybiegła z sypialni zostawiając zdezorientowanego Stocha. Tysiące myśli przeleciało przez jego głowę. Jeno było pewne; bardzo kochał Ewę i nie mógł pozwolić, żeby cierpiała.

Wybiegł z pokoju, wsunął pierwsze lepsze buty i pobiegł za żoną. Złapał ją za ramiona, kiedy wsiadała do samochodu.

      -Kamil zostaw mnie, ja sobie to muszę poukładać na spokojnie, to nie ma sensu.- szepnęła przez łzy.

      -W takim stanie i o tej porze nie pozwolę Ci prowadzić to po pierwsze!- powiedział stanowczo- A po drugie, kocham Cię, słyszysz?! Kocham jak wariat i nie chcę, żebyś przeze mnie cierpiała. Zdaje sobie sprawę, że masz rację, że mogłem się wcześniej zgodzić, ze dorosłem do tego za późno, ale już tego nie cofniemy. I możemy tylko walczyć, bo jestem przekonany, że nam się uda. Bóg nad nami czuwa i na pewno pokieruje wszystkim tak, żeby było dobrze... głęboko w to wierzę.- powiedział patrząc jej w oczy. -Bardzo Cię przepraszam, że przez moją pracę, musisz być z tym wszystkim sama, ale poniekąd wiedziałaś na jakie życie się decydujesz... postaram Ci się wszystko wynagrodzić... tylko mi wybacz...- dodał.

Ewa chciała coś odpowiedzieć, ale nie mogła. Łzy zamazały jej całkiem obraz.

     -Ty... ty mi wybacz... ja...ja po prostu nie mam już sił...- załkała. Po chwili tkwiła w silnych ramionach Kamila, ale tym razem nie chciała już się wyrywać.

     -Ciii...już dobrze... nie płacz... jestem z Tobą...- pocieszał żonę.

***

    Następnego dnia starali zachowywać się normalnie. Nie zamierzali się poddać i nie zamierzali tak łatwo składać broni.

       -Ewa...- szepnęła Ania, która weszła do kuchni.- Pojedziesz dzisiaj ze mną do lekarza. Możliwe, że poznam płeć dziecka.- powiedziała, fotografka poczuła lekkie ukłucie w sercu -Ale... Maciek nie chce Ci towarzyszyć?- spytała, mając nadzieję, że nie będzie musiał przechodzić takiej próby.

      -Maciek...Maciek się wyprowadza.- powiedziała krótko, zabrała z lodówki jogurt i wyszła. Zdziwiony Kamil spojrzał na równie zdziwioną żonę.

      -Ewa nie denerwuj się ja to załatwię.- szepnął i udał się za siostrą.


      Ania usiadła na parapecie w swoim pokoju i ocierając łzy spojrzała na jej zdjęcie z Mackiem, które wisiało na ścianie w centralnej części pokoju. Nie mogła zrozumieć dlaczego wszystko tak szybko się zmieniało i to wcale nie w dobrym kierunku. Nagle usłyszała ciche pukanie do drzwi.

      -Nie chcę z nikim rozmawiać!- odparła.

      -Ania... co się dzieje? Dlaczego on się wyprowadza?- Kamil wszedł do pokoju i usiadł na przeciwko siostry.

      -To jest kretyn i dzieciak! Nigdy go nie lubiłam i nie wiem jakim cudem tak mnie omamił, że noszę teraz Jego dziecko...  Kamil ja nie mam na to sił.- westchnęła.

       -Ej, dla niego to też ciężka sytuacja. Zgadzam się, postąpiliście źle, Kuba na to nie zasłużył, ale już tego nie cofniemy. Uważam, że powinniście tak szczerze porozmawiać, wyjaśnić sobie wszystko. Zostaniecie niedługo rodzicami, musicie wziąć odpowiedzialność za siebie i za to maleństwo.- powiedział wskazując na jej brzuch.

        -Wiem...- szepnęła.

       -Ania proszę Cię też żebyś pomyślała o Ewie, wiesz jaką mamy teraz ciężką sytuację. Wiesz jak bardzo Ona chciałby być na Twoim miejscu... proszę nie dodawaj jej zmartwień.- poprosił i wyszedł z pomieszczenia.

***

Dwa miesiące później:

     Ewa siedziała na balkonie z laptopem na kolanach i obrabiała zdjęcia z ostatniej sesji jaką zrobiła z Anią i Marceliną podczas wizyty w Wiśle. Bardzo była wdzięczna pani Huli, że wpadła na ten pomysł i zorganizowała babski wyjazd. Było jej potrzebne takie oderwanie się od problemów, od codzienności.

      -Kochanie! Kochanie!- Ewa podeszła do barierki i uśmiechnęła się do stojącego pod balkonem męża.

      -Cóż byś chciał mój Romeo?- zapytała rozbawiona.

     -Romeo chciałby zaprosić swoją Julię na spacer!- odparł. Blondynka posłała mu całusa, wyłączyła komputer, pozamykała drzwi i wyszła na podwórko.

      -Myślałem, że trudniej będzie Cię przekonać.- Kamil nie krył zadowolenia.

      -A co mój mistrz taki uśmiechnięty od rana?- zapytała.

      -Ania się nareszcie pogodziła z Maćkiem!- oświadczył.

      -Ależ ty szybki! Eee myślałam, że to już nastąpiło z miesiąc temu.

      -Ale teraz tak na poważnie! I powiem Ci jeszcze więcej!

      -Mam się bać?

      -Chyba doszli do porozumienia z Kubą!- oświadczył radośnie- Widziałem dzisiaj Kubę z Maćkiem. Byli w barze, rozmawiali normalnie.

      -Nie mówiłam Ci, bo Maciek prosił, ale chyba z tym ich pogodzenie to nie będzie tak łatwo. On się złamał i próbował, ale z Kubą jest ciężko. Dalej się nie może pozbierać, on tak ją kochał.- westchnęła.

      -Koniec koniec koniec! Nie rozmawiamy dzisiaj o Ani, ani o Macku, ani o Kubie. Dzisiaj jest nasz dzień!- ogłosił radośnie i przytulił żonę.

***

      Z samego rana Ania pojechała do Krakowa pozaliczać ostatnie egzaminy. Ostatnie USG wykazało, że najprawdopodobniej urodzi synka. Ciąża z dnia na dzień stawała się dla niej większym obciążeniem. Nie mogła się doczekać listopada. 
Zmęczona stanęła przed drzwiami mieszkania, które nadal wynajmowała z Kamilem i Ewą. Chciała włożyć klucz do zamka, kiedy z przerażeniem odkryła, że drzwi są otwarte. Nie miała pojęcia kto o tej porze może być w środku. Niepewnie weszła do przedpokoju,a potem uchyliła drzwi do swojego pokoju.

      -Kochanie!- Maciek nagle zjawił się obok. -Już myślałem, że coś się stało.

      -Rany boskie Maciek skąd się tu wziąłeś?! Zwariowałeś?! Chcesz żebym zawału dostała, a dziecko nerwicy?!- krzyknęła zdenerwowana.

       -Przepraszam, Ewa dała mi klucze, chciałem Ci zrobić niespodziankę.- wyjaśnił.-Usiądź i poczekaj sekundę, zaraz wracam.- szepnął i wybiegł z pokoju.-No i nie gniewaj się już.- dodał wychylając się zza drzwi.
Zdziwiona Ania posłusznie zajęła miejsce na fotelu i głęboko odetchnęła, kręcąc ze zrezygnowaniem głową. Po chwili młodszy Kot wrócił do jej sypialni, z wielkim bukietem czerwonych róż. 

      -Co to?- spytała otwierając szeroko oczy.

       -Aneczka... Aniu czy... zgodzisz się... czy zostaniesz moją żoną?

      ***

    Przepraszam was, że tak długo mnie nie było.

Pozdrawiam wszystkich, którzy tu zaglądają <3

wtorek, 23 grudnia 2014

7. Po sezonie

        Bardzo ciężki sezon dobiegł końca, ale problemy jakie za sobą niósł nie rozwiązały się. W pierwszy dzień powrotu do kraju Ania miała porozmawiać z rodzicami, którzy o niczym jeszcze nie wiedzieli. Żeby ja wspierać Ewa i Kamil postanowili jej towarzyszyć. Maciej tez bardzo chciał być z ukochana, ale jego ojciec bardzo zdenerwowany tym co doniósł mu trener Kruczek wezwał syna na rozmowę.

O godzinie 16 Stochowie zjawili się u rodziców:

        - Moje dzieci kochane!- krzyknęła pani Krystyna i wycałowała każdego z osobna. - Kamilek nawet nie wiesz jaka jestem z Ciebie dumna!

        - No synu, to za rok złoto w Soczi i Kryształowa Kula jak tak dalej pójdzie!- dodał pan Bronisław i przytulił syna.

         - No a jak! Interesują mnie same zwycięstwa!- zakomunikował skoczek.- I dziękuję tato, za Twoje złote rady!
Młodzi weszli do pokoju gościnnego i zajęli miejsca na kanapie podczas gdy mama robiła herbatę i kroiła ciasto.

          -Myszka, a ty co taka nie tęga mina?- spytał ojciec.
Ania spojrzała błagalnie na brata i bratowa:

          - Tato musimy Wam coś powiedzieć...tylko błagam nie denerwuj się...- poprosił Kamil.

          -Co się stało?! Ktoś jest chory? Macie jakieś problemy?- spytał pełna najgorszych przeczuć.

          -Jestem w ciąży...- mruknęła Ania, a Ewa objęła ja ramieniem.
Bronisław i Krystyna popatrzyli na siebie ze zdziwieniem. Ania była taka młodziutka, nie miała męża, studiowała... To był stanowczo zły moment na dziecko.

          -Alee jak... Kiedy... Z kim?- spytała matka .

          -Ojcem jest Maciek...- wyjaśniła brunetka.

          -Kot?!- krzyknął ojciec

          - Tak...nie wiem jak to się stało...- łkała

          -Jak to nie wiesz?! Na litość boska czy on Ci coś zrobił?- pan Bronisław był pełen najgorszych przeczuć. 

          -Nie tato, spokojnie...- Ewa uspokoiła teścia.

          -To jakim cudem nie wiesz jak to się stało?! Przecież do dzieci trzeba dwojga...!- ojciec nie mógł zachować spokoju.

         -Tato... Ja się pogubiłam...Kuba potem Maciek... To tak szybko się stało...

         -Kochanie...- szepnęła matka i przytuliła nadal płaczącą przyszłą matkę. -Pomożemy Ci. Będzie dobrze.

         -Czy ja tu czegoś nie rozumiem...przecież o ile mnie pamięć nie myli do niedawna byłaś śmiertelnie obrażona na pana Macieja...- westchnął Bronisław.

          -Tato to się wszystko bardzo szybko zmieniło...- wyjaśniła Ewa. - Ta sprawa jest naprawdę bardzo skomplikowana i myślę, że teraz nie jest najlepszy moment, żeby o tym rozmawiać...

***

        Z Kubą nadal nie było kontaktu. Przepadł jak kamień w wodę. Gazety nie szczędziły sobie uwag I komentarzy na jego temat I ciągle rozpisywały się o tym gdzie on może być I co robić...

***

Wieczorem po powrocie od rodziców do domu Stochów zapukał nie kto inny jak Maciej Kot.

         -Odzywał się do was szanowny Jakub?- spytał gdy tylko Ewa otworzyła mu drzwi.

         -Nie... nie mów, ze nadal nie macie z nim kontaktu?!- krzyknęła wzburzona.

         -Ojciec go szuka, dzwonił na policje... Nie wiem co ten baran wymyślił, ale no przydało by się go zlokalizować.

          -Przecież Ania sobie nigdy nie daruje jak mu się coś stanie...

         -Ewka... Właśnie jak Ania? Mogę z nią pogadać?- spytał.

         -Jasne chodź, jest w salonie.- odparła blondynka.

Przyjaciele weszli do dużego pokoju, w którym Ania oglądała z Kamilem jakiś film.

         -Hej słońce.- powiedział Kot i pocałował dziewczynę w policzek, po czym męskim uściskiem ręki przywitał się ze Stochem.

         -O Maciek! Wiadomo co z Kuba?- spytała brunetka.

         -Aniu proszę, nie rozmawiajmy o nim.

         -Czyli dalej nic...- dziewczyna bardzo martwiła się o byłego chłopaka. 

         -Anka, jesteś Ty, jestem ja i Nasze dziecko i na tym się skup, a mojego brata zostaw w spokoju i się nim nie przejmuj, nie jest tego wart.- mężczyzna nie miał najmniejszej ochoty rozmawiać z dziewczyną o swoim bracie.

         -Maciek do jasnej cholery! Jak mam się nim nie przejmować?! Przepadł gdzieś, nie daje znaków życia, może coś sobie zrobił i to przeze mnie! Nigdy sobie tego nie wybaczę. Rozumiesz?! To jest Twój brat, jedyny brat... i nic Ci nie zrobił, zrozum, że to tylko i wyłącznie moja wina i możesz być na mnie zły, że tak długo mu tego nie wyjaśniłam. On nie jest niczemu winien... Maciek proszę znajdź go.- szepnęła.

Kot pokręcił głową i niechętnie obiecał, poszukać Jakuba.

***

        Łukasz Kruczek nareszcie mógł odpocząć po sezonie. Jego podopieczni dali mu nieźle w kości. Jak nie ciągłe zamieszanie, żarty, niedomówienia to nagłe zniżki formy, czy kontuzje. Bardzo się cieszył, że nareszcie może wrócić do domu, do żony; Agaty i dzieci; Ani, Kacpra i Michała. Ostatnią rzeczą jaką musiał dokonać przed wyjazdem na zgrupowanie było uporządkowanie papierów i podsumowanie sezonu.

Zabrał wszystkie potrzebne rzeczy i pojechał do zakopiańskiego biura. Zdziwił się, że okno na piętrze było otwarte, ale stwierdził, że trener kadry B; Robert Mateja nie zamknął jak podsumowywał sezon swoich podopiecznych dzień wcześniej. Przekręcił klucz w zamku i niepewnie otworzył drzwi. Jego oczom ukazały się rozrzucone po całym pomieszczeniu papiery i przewrócone krzesła. Powoli podszedł do biurka i krzyknął. Na podłodze leżał Kuba, a obok niego kilka pustych butelek po alkoholu wyjętym z barku i nie otwarte pudełko jakiś tabletek. 

      -Kuba! Kuba na litość Boską co ty tu wyrabiasz?!- krzyknął i potrząsnął chłopakiem.

      -Eee...o trener...co ja...co się stało...- mruknął otwierając oczy.

       -To ja chcę wiedzieć co się stało! Daję słowo, osiwieję z wami... na prawdę. To przechodzi ludzkie pojęcia, co ja tu z wami mam.- westchnął trener.- Wstawaj, no już, wstawaj! Idź się ogarnąć ja tu czekam, musimy porozmawiać.- dodał i popchnął skoczka w kierunku drzwi.

Piętnaście minut później Jakub siedział już w gabinecie na przeciwko zdenerwowanego trenera.

      -Możesz mi powiedzieć dlaczego od kilku dni się do nikogo nie odzywasz?! Ojciec zgłosił na policji Twoje zaginięcie, wszyscy Cię szukają, martwią się, Kuba! Jesteś dorosły, a zachowałeś się jak dzieciak. Wiem, że Maciek i Ania postąpili okropnie, ale nie możesz tak reagować...

      -Masz racje...- szepnął i ukrył twarz w dłoniach.

      -Co ty w ogóle tu robiłeś? 

       -Ja... ja nie wiem... nie pamiętam... wyjechałam... uciekłem... tabletki... alkohol...Boże, co ja chciałem zrobić...-mówił bez składu kręcą głową z niedowierzaniem.

       -Nawet nie mów co chciałeś zrobić, oszczędź mi tego. Posłuchaj, tylko uporządkujemy ten bajzel i zawiozę Cię do domu. Twoi rodzice już pewno odchodzą od zmysłów.

       -Dobrze...

***

Trzy tygodnie później:

      Wszyscy odetchnęli z ulgą, kiedy Łukasz przywiózł Jakuba do domu. Jednak nie oznaczało to zawieszenia broni między braćmi. Wręcz przeciwnie- konflikt zaostrzył się do tego stopnia, że Maciej musiał wynieść się z domu, a Kamil pod wpływem próśb i gróźb ze strony Ani i Ewy zgodził się go przyjąć pod swój dach. Oczywiście nie wróżyło to niczego dobrego. 
Wspólne mieszkanie, a raczej codziennie spotkania Ani i Maćka były powodem ciągłych sprzeczek między nimi. Sytuacja ta nie wpłynęła dobrze również na Ewę i Kamila. Pani fotograf ciężko znosiła fakt, że ciągle nie udaje jej się zajść w ciążę, a brak wsparcia ze strony męża nie poprawiał sytuacji.
       Pewnego felernego ranka, miarka się przebrała. Ewa zeszła do kuchni i zastała Anie na kłótni z Maciejem i Kamilem, który z początku starał się ich uspokoić, ale ostatecznie dał się wplątać w awanturę. Blondynka nie wytrzymała i uciekła do ogrodu trzaskając mocno drzwiami. Nie mogła zrozumieć jak to się stało, że jeszcze miesiąc temu byli z Kamilem, szczęśliwym, udanym, zgodnym małżeństwem, a Ania stanowiła takie dopełnienie ich szczęścia i promyk radości w ich życiu. Teraz wszystko się wywróciło...to siostra jej męża jest w ciąży, a nie ona, w dodatku ojcem dziecka jest Maciek, z którym przecież tak długo nie mogli dojść do porozumienia. Jak by tego było mało, młody skoczek śmiertelnie pokłócony z bratem zamieszkał pod ich dachem, co wydawało się dobrym rozwiązaniem, ale z czasem było coraz bardziej nie do zniesienia. 
Usiadła na ławce pod starą, rozłożystą jabłonią i otarła łzy z policzków. Chociaż była połowa kwietnia, to sypał śnieg, a termometr wskazywał kilku stopniowy mróz, a ona wybiegła z domu bez kurtki. Zaczęła drżeć z zimna, ale nie miała sił, aby wrócić do domu, do krzyków, wiecznych kłótni i problemów.

       -Ewa, Ewuś... co się stało?- Kamil podbiegł do żony i zarzucił kurtkę na jej ramiona. -Czemu tu siedzisz? I to bez kurtki... zimno jest, przeziębisz się... kochanie.- szepnął i czule ją przytulił.

      -Kamil nie widzisz co tu się dzieje?! Ciągle się ktoś kłóci... jak nie Anka z Maćkiem to ty z nim. Cholera Stoch tak nie można żyć... Ja już nie daję rady rozumiesz?- kolejna porcja łez zalała jej twarz.

      -Mam Ci przypomnieć, że to ty najbardziej nalegałaś na to, żeby On się tu wprowadził. Ja jako jedyny byłem przeciwny.

       -Błagam nie zaczynaj znowu. Wiem, teraz już wiem, że to była nienajlepsza decyzja, ale już tego nie cofnę. Proszę Cię porozmawiaj z nimi, bo ja już nie mam sił. Ania jest w ciąży, nie może się denerwować... ale najwyraźniej ona tego nie rozumie. Gdybym ja...Kamil... gdyby nam się w końcu udało...- kolejny raz zalała się łzami. 

       -Ciii... nie płacz... wszystko będzie dobrze...- Stoch starał się pocieszyć żonę. -Jutro mam wizytę u lekarza, może to moja wina... przekonamy się i zrobię wszystko, żeby się udało.- zapewnił.

Wrócili do domu. Zdenerwowany Kot siedział na kanapie i nerwowo zmieniał kanały, a zapłakana Ania siedziała na schodach. Kamil podszedł do szatyna i wyłączył telewizor, a Ewa zaprowadziła siostrę męża do sypialni. To był moment na szczerą rozmowę, która była od tak dawna potrzebna.

      -Słuchaj, jesteś w moim domu i tak być nie może! Nie pozwolę Ci, żebyś ciągle denerwował moją siostrę. Ona potrzebuje spokoju, a nie ciągłych kłótni i wyrzutów...- westchnął mistrz i spojrzał na młodszego kolegę z wyrzutem.

      -Ona ma dalej wyrzuty... ciągle martwi się o Kubę i nie może sobie wybaczyć, że doprowadziliśmy do takiej sytuacji...a ja mam już tego dość. Rozumiesz! Zdaję sobie sprawę, że w jej stanie nie powinna się denerwować, ale nie jestem w stanie żyć z nią, ciągle słysząc o moim nieszczęsnym braciszku i jego zranionych uczuciach... - odparł Maciej.

     -Może powinniście się w końcu spotkać w trójkę i szczerze porozmawiać. Sam widzisz, że tak dłużej nie pociągniemy, proszę zrób z tym coś. Na litość Boską Maciek jesteś facetem, ty powinieneś wziąć to w swoje ręce. Niedługo zostaniesz ojcem, a zachowujesz się jak szczeniak! Ogarnij się człowieku.- powiedział Stoch i wyszedł z salonu.

***

Taki rozdział trochę o niczym, no ale trudno:/ Życzę Wam Zdrowych, Wesołych Świąt, spędzonych w gronie rodziny <3 

Buziaki :*

Ps. Chciałam bardziej dramatycznie poprowadzić wątek zaginionego Kuby, ale z racji tego, że są święta postanowiłam być bardziej delikatna :)

z dedykacją dla An Agiki :)

poniedziałek, 1 grudnia 2014

6.Planica- wytrzymałości granica

       -Ty kretynie! Jak mogłeś?! Odpowiadaj jak mogłeś to zrobić?!- Kuba popchnął młodszego brata - Jesteśmy braćmi, tak się nie robi! Ania jest całym moim światem, a ty to wszystko spieprzyłeś!!!- krzyczał.
     
       -Ja ją kocham, a Ona mnie i już tego nie zmienisz! Widocznie byłeś za słaby w łóżku, albo nie dałeś jej tego czego chciała!- Maciek oddał Kubie z całej siły.-Nie widziałeś, że coś jest nie tak?! Cholera jasna, przecież ona nie umiała, tak żyć. Ograniczałeś ją!- Tego było za wiele, Jakub wziął zamach i uderzył brata, tak że z jego nosa, nagle popłynęła stróżka krwi.

       -Zrobiłeś dziecko mojej dziewczynie! Rozumiesz co to znaczy?! Mojej dziewczynie! Chciałem się jej oświadczyć, wziąć z nią ślub, zamieszkać, zostać ojcem jej dzieci! A ty co zrobiłeś! Nienawidzę Cię! 
       
         -To ja nienawidzę Ciebie jesteś nikim!
     
         -Raz, jedyny raz udało mi się osiągnąć to czego Tobie się nie udało, ale oczywiście musiałeś mi to odebrać! - Bracia na dobre zaczęli się bić i okładać tym co podeszło im pod ręce.
Nagle do pokoju wbiegł zaalarmowany krzykami trener Kruczek, a za nim Kamil, Ewa i Ania. 

        -Co tu się dzieje?! Kuba! Maciek!- wrzasnął szkoleniowiec i odciągnął starszego z braci na bok, podczas, gdy Kamil zajął się młodszym.
     
         -I ty szmato jeszcze masz czelność tu przychodzić!!!- Jakub nie krył złości.
     
        -Coś ty powiedział o mojej siostrze!- Kamil puścił Macieja i sam uderzył chłopaka w twarz-  Nie pozwolę jej obrażać!
       
       -Kamil ty też już całkiem zwariowałeś?! Spokój ma tu być w tym momencie! Czy ja mam do czynienia z dorosłymi mężczyznami, czy z chłopcami z piaskownicy!
       
       -Błagam uspokójcie się... nie rozwiążemy tej sytuacji pięściami...- powiedział Ewa i przytuliła płaczącą bratową.- Nie pomyśleliście, że stres w takim stanie jej zaszkodzi!- dodała
       
         -W jakim stanie?! Czy ja o czymś nie wiem?!- spytał wzburzony Kamil.
         
        -Stop! Najpierw wy dwaj pójdziecie ze mną do Winiarskiego, a potem widzę was wszystkich u mnie w pokoju! Musimy sobie chyba coś wyjaśnić.- zarządził trener. 

Bracia Kot niechętnie poszli ze swoim szkoleniowcem do kadrowego lekarza.
        -Anka o co chodzi?!
     
        -Kamil nie krzycz na nią... usiądź... zaraz się wszystkie dowiedz tylko się najpierw uspokój... i ty też mała. Spokojnie.- powiedziała Ewa 
     
        -Te dwa kretyny się pobiły, jak znam świat to pewno o moją siostrę, ty mówisz, że w jej stanie nerwy jej zaszkodzą i niby jak mam się uspokoić?! Powiecie mi w końcu co się stało?
       
       -Jestem...jestem...jestem w ciąży...-Ania powiedziała przez łzy- To dziecko... Maćka, Kuba się dzisiaj dowiedział... bałem się... bałam się im powiedzieć...- wyszeptała.
Stoch patrzył na nią przez chwilę ze zdziwieniem. Wszystkie mógł się spodziewać, ale nie tego, że jego ukochana młodsza siostra skłóci ze sobą dwóch braci, a z jednym z nich będzie miała nieślubne dziecko...
Bez słowa podszedł do niej i mocno ją przytulił. 
       
         -Ciii ju nie płacz... wszystko się jakoś ułoży... jesteśmy z Tobą- pamiętaj i zawsze będziemy...- powiedział o otarł dłonią łzy z jej policzka.

***

Łukasz tak jak zapowiedział, przeprowadził poważną rozmowę z braćmi Kot i wszystkimi zamieszanymi w konflikt. Cieszył się, że to sezon się kończy, bo relacje w kadrze bardzo się pogorszyły.


Wieczorem atmosfera nadal była napięta. Ania siedziała w pokoju i płakała, Maciek ją pocieszał, a Kuba wrócił do domu pierwszym samolotem. Kamil korzystając z okazji, dla uczczenia kolejnej rocznicy ich pierwszego spotkania i dla rozładowania atmosfery zabrał Ewę na romantyczna kolacje do tej restauracji, w której zjedli pierwszy wspólny obiad. Kobieta z początku protestowała, ale kiedy młodszy Kot obiecał, że zajmie się, siostrą mistrza pod ich nieobecność, zgodziła się.

         -Kochanie, bardzo bym chciał żebyśmy dzisiaj nie rozmawiali ani o naszych problemach, ani o problemach Anki...

       -Tez bym bardzo chciała się od tego oderwać... Cały ten zgiełk...ehhh szkoda mi jej, ona jest taka młodziutka, a Maciek taki nie stały w uczuciach...boje się o nich - szepnęła i wtuliła się w silne ramiona męża.

        -Wiem, ze bardzo chciałabyś być na jej miejscu... Będziesz kiedyś wspaniała matką...

     - Kiedyś... Kamil ja się tak boje, że to nigdy nie nadejdzie...- po policzku blondynki spłynęła pojedyncza łza.

     -Popatrz na mnie.- poprosił skoczek i lekko uniósł jej podbródek- Zrobię co w mojej mocy, żebyśmy mieli dzidziusia, pójdę się leczyć jeżeli to moja wina, a jak się nie uda, choć mam nadzieje, ze do tego nie dojdzie to zawsze pozostaje nam adopcja...- oświadczył i złożył na jej ustach delikatny pocałunek.
Oczy Ewy niebezpiecznie się zaszkliły, miała wielka nadzieje i głęboko wierzyła, że wszystko się jakoś ułoży.

      - Kochanie, ale zajmiemy się tym po sezonie...- kontynuował mistrz świata- Puki co zajmijmy się tym co tu i teraz... wszystkie znaki na ziemi i niebie wskazują na to ze Twój mąż, będzie na podium generalki i coś mi mówi, ze Ty- uznany fotograf zafundujesz mu jakąś ekskluzywną sesję zdjęciową.- powiedział, czym wywołał lekki uśmiech na twarzy zony.

       - Jak mój mąż, pokaże na co go stać w ostatnich konkursach to kto wie, kto wie...- Ewie poprawił się humor.- Oj oby Łukasz z wami do końca nie osiwiał i nie postanowił was zostawić w następnym sezonie, bo wiesz chodzą słuchy, ze Niemcy i Austryjacy chcą go podebrać, a mojego błyskotliwego męża ktoś jednak musi przygotować do Soczi.- zaśmiała się i posłała mu figlarny uśmiech, który tak uwielbiał.

 ***

      Ania siedziała wtulona w Maćka, bardzo bolała ją ta sytuacja. Miała wyrzuty sumienia, że doprowadziła do takiej sytuacji, że zwodziła Kubę tak długo. 

      -Proszę, nie płacz już...ciii... nie przejmuj się moim bratem, kiedyś mu przejdzie. Ważne, że jesteś teraz tu ze mną i z naszym maleństwem...

      -Na prawdę się cieszysz, że zostaniesz ojcem?- spytała zdziwiona. Przecież zachwiała idealny świat bez zobowiązań, Kota Księżniczki ze skoczni. On musiał dorosnąć, szybciej niż przypuszczał, musiał wziąć odpowiedzialność za Anię i ich dziecko, które miało przyjść na świat za 8 miesięcy...
  
       -Kochanie, przyznaje na początku to był dla mnie szok, ale teraz widzę, że jesteś kobietą mojego życia, a dziecko tylko przypieczętuje nasz związek. Kocham Cię i nigdy nie opuszczę. Zobaczysz wszystko się ułoży, rodzice się ucieszą, Kamil i Ewa na pewno będą nas wspierać...- szepnął.

       -Tak bardzo bym chciała, żeby to co mówisz było prawdą. Boję się co ojciec powie jak się dowie. Boję się, że Ewa tego nie zniesie, przecież to ona miała być w ciąży, nie ja... jak to się wszystko zagmatwało...i jeszcze Kuba... nigdy sobie tego nie daruje, jak mogliśmy go tak skrzywdzić...

         -Aniu, nie myśl już o tym, dziecko jest teraz najważniejsze i na nim się skupmy!- zarządził i pocałował ją w policzek.

***

    Kamil i Ewa wrócili do hotelu po 23. Taki wieczór był im bez wątpienia bardzo potrzebny. Ostatnie miesiące nie były dla nich proste, ale udowodnili, że ich miłość przetrwa wszystko. 

Blondynka po cicho wślizgnęła się do pokoju, jej oczom ukazała się śpiąca Ania i trzymający ją za rękę, przysypiający Maciej:
       
        -Maciuś i co z nią?- spytała
   
        -Strasznie się zdenerwowała, boi się o Kubą, o dziecko... nie za wesoło. Nie mogła biedna zasnąć, więc z nią zostałem.- wyjaśnił ziewając.

        -Dziękuję, że tak poważnie podchodzisz do sprawy. Sytuacja na prawdę nie jest prosta, ale... obiecaj mi proszę, że nie zawiedziesz Ani, obiecaj, że z nią zostaniesz na dobre i złe i zajmiesz się nią i dzieckiem.- szepnęła trzymając go za rękę.

        -Obiecuję! Ania jest dla mnie najważniejsza i nikt ani nic tego nie zmieni.- odparł i wyszedł z pokoju.

Ewa wiedziała, że jest jeszcze jedna sprawa, którą trzeba było wyjaśnić- Kuba. 
Chłopak wyjechał tak na prawdę nic nikomu nie mówiąc, nie odzywał się, nie wiadomo gdzie się udał, co się z nim stało. Żona Stocha wiedziała, że jest już późno, ale mimo to zabrała telefon i wymknęła się do łazienki. Wybrała numer starszego Kota i niecierpliwie czekała, na jakiś odzew w słuchawce. 
Jakub jednak nie odbierał...

***

      Rano wszyscy wstali z mieszanymi uczuciami. Ania się trochę uspokoiła, ale zaczęły męczyć ją mdłości więc zanosiło się na to, że razem z Ewą nie pójdą kibicować chłopakom pod skocznią. 
Ku przerażeniu żony Kamila Kuba nadal się nie odzywał, a Jego rodzice również nie mieli od niego żadnych informacji. 
Wścibscy dziennikarze zaczęli się oczywiście rozpisywać o bójce w polskiej drużynie między braćmi i spekulowali na temat jej powodów. W wywiadach wszyscy starali się   omijać ten temat, ale przy uporze takich osób jak np. pan Szczęsny, który drążył i drążył nie była to w cale taka łatwa sprawa. 

***

I stało się- ostatni konkurs w sezonie 2012/13 został oficjalnie zakończony, wręczeniem Kryształowej Kuli Gregorowi Schlierezauerowi. Kamil został szczęśliwym posiadaczem tytuły trzeciego najlepszego skoczka sezonu.
Stan Ani nieco się poprawił i po konkursie razem z bratową udała pod wielką Velikanę, pod którą odbywała się coroczna impreza na zakończenie sezonu. Reprezentanci, każdego kraju, przywieźli ze sobą jakieś tradycyjne potrawy z ich ojczyzny, a żony i partnerki skoczków zadbały o cała oprawę i przebieg zabawy.

***

Jakub Kot czuł się oszukany i wykorzystany przez najbliższe osoby. Nie umiał zrozumieć jak jego brat i jego dziewczyna mogli się spotykać za jego plecami. Bał się myśleć ile to trwało. Życie traciło dla niego sens... Kiedy poznał Anię myślał, że los w końcu się do niego uśmiechnął... ona piękna, młoda, zdolna, wiecznie uśmiechnięta... taką jak sobie wymarzył. Mimo początkowej wpadki, szybko złapali dobry kontakt i na prawdę myślał, że coś z tego będzie, jednak okrutny los... a może okrutny brat chciał inaczej.

Wrócił ze Słowenii najszybciej jak się dało i nie odzywał się do nikogo. To było dla niego za wiele, jeszcze w samolocie podjął dramatyczną decyzję...

***

Bardzo przepraszam wszystkich za błędy jakie przeoczyłam w tym rozdziale, ale pisałam go w szkole i w drodze ze szkoły w autobusie na telefonie:)

Jak tam wasze nastroje po pierwszych konkursach? Ja wierzę, że chłopcy szybko się podniosą i mam nadzieję, że Kamil szybko wróci.

Pozdrawiam <3

czwartek, 30 października 2014

5.Planica- początek i koniec

       Tak jak zaplanowała Ewa udały się do Planicy. Ania nic nikomu nie powiedziała, nawet Kamilowi i rodzicom. Wspólnie z Ewą zdecydowały, że rozsądne będzie powiedzieć najpierw braciom Kot.
Cała drogę do słonecznej Słowenii brunetka spędziła w milczeniu, nie mogła sobie wyobrazić jak to będzie... studia, praca, małe dziecko... Maciek... jak on się w tym odnajdzie? Co będzie czuł Kuba?
      -Ania dojechałyśmy... wyskakuj czas rozprostować kości...- oznajmiła Ewa wysiadając z taksówki, która przywiozła ich z lotniska.
     -Nie mogę... nie chce się z nimi widzieć... co ja narobiłam...
     -Ej ej... rozmawiałyśmy o tym tyle czasu... musisz to wyjaśnić puki oni sami do tego nie doszli...
     -Wiem Ewa... ale może zaczekajmy... niech się sezon skończy, niech się cieszą...
     -Jak chcesz, ale pamiętaj, że jest tu też Kuba i trudno Ci będzie przez cały weekend udawać, że jesteś dziewczyną ich oby, widząc ich cały czas... albo Maciek pęknie i powie Kubie i to będzie koniec, albo ty się wykończysz... porozmawiaj z nimi od razu...
Ania nie zdążyła nic odpowiedzieć, gdyż zza drzew wyłonił się rozpromieniony Kamil, a za nim Maciej i Jakub.
       -Cześć kochanie!- krzyknął Stoch i wziął żonę w objęcia.
       -Moja!- przywitał się Kuba przytulając i całując Anie na co Maciek zareagował kwaśną minął i kopnięciem w leżący najbliżej niego kamień, który na jego nieszczęście uderzył w drzwi taksówki robiąc na nich dość widoczną rysę.
      - Co pan zrobił najlepszego?! Myśli pan, że jak pan jest gwiazda to pan wszystko może?- oburzył się taksówkarz- Zapłaci pan za to!
      - Młody co Ty znowu wyprawiasz?- zdziwił się Kuba
      - Nic! Już dobrze ile się należy?- zwrócił się w stronę zdenerwowanego kierowcy.
      -Aniu nie przejmuj się, on jest po prostu zdenerwowany... koniec sezonu i te sprawy... chodź do hotelu, zaniosę Ci torbę do pokoju.- szepnął starszy Kot i razem odeszli w stronę budynku.
Stochówna wiedziała, że to co niebawem wyjawi zmieni sytuacje o 180 stopni, wiedziała, że nie tylko zawali świat Kuby, ale również Macieja i całej ich rodziny, ale sama do tego nie doprowadziła... do dzieci trzeba dwojga.

Weszła do dużego pokoju, który miała dzielić z Ewą i usiadła na łóżku. Zastanawiała się kiedy będzie odpowiedni moment, czy powinna im powiedzieć prawdę razem... czy każdemu z osobna... z zamyśleń wyrwał ją głos Jakuba:
     -Ej kochanie co się dzieje? Jesteś jakaś taka niewyraźna... źle się czujesz?- spytał
     -Taakkk... chciałabym zostać sama, jestem trochę zmęczona.- oznajmiła i nim zdążył cokolwiek powiedzieć znikła za drzwiami łazienki.


***


      -Maciek... ja muszę... muszę Ci coś powiedzieć... proszę spotkajmy się z tyłu za hotelem o 20, tylko nie mów Kubie.- poprosiła brunetka i porozumiewawczo zerknęła na stojącą obok bratową.
      -Jeszcze mu nie powiedziałaś? Anka do cholery ileż można to ciągnąć? Jesteś ze mną czy z nim? A może jest ktoś trzeci i tylko z nami grasz?- uniósł się
      -Przeginasz!
      -Przepraszam, ale zrozum, że ja tak nie dam rady! Nie mogę patrzeć jak się z nim całujesz, nie mogę słuchać jak on mówi do Ciebie kochanie... to dla mnie za dużo... a myślisz, że on będzie szczęśliwszy jak będziesz oddalać to w nieskończoność... Aniu proszę Cię...- powiedział już spokojniej
      -Maciek proszę Cię, bądź o 20 za hotelem wszystko Ci wyjaśnię!- odparła i się rozłączyła.
Sytuacja była delikatnie mówiąc nie ciekawa, a nieświadomy niczego Kot wcale tego nie ułatwiał.
      -Ewa co ja zrobię, jak Maciek nie uzna tego dziecka... co powie Kamil... co powiedzą rodzice...- szepnęła i ukryła twarz w dłoniach.
      -On Cię kocha, on za Tobą szaleje... nie zostawi Cię... a jak zostawi to będzie miał ze mną doczynienia!- oznajmiła walecznie blondynka. - Hej będziesz miała dziecko, ile ja bym dała żeby być na Twoim miejscu...- dodała ciszej i posmutniała.
   
Los ewidentnie zrobił im figla... miało być inaczej. Nie tak... inaczej.


***


Punkt o 20 Ania zjawiła się na drużce za hotelem. Było mroźno i sypał śnieg, siostra Stocha niecierpliwie chodziła w koło próbując się rozgrzać. Po kilku minutach zza zakrętu wyłonił się Maciek.
      -Przepraszam Cię bardzo, ale musiałem się pozbyć Kuby. Zmarzłaś?- spytał i złożył na jej ustach namiętny pocałunek.
      -Trochę, nieważne, chodźmy się przejść.- odparła i nie czekając na odpowiedź ruszyła przed siebie.
      -Aniu co się dzieje, co chciałaś wyjaśniać? - spytał po chwili ciszy.
      -Popatrz mi w oczy i obiecaj, że się nie zdenerwujesz i że mnie nie zostawisz... Maciuś proszę obiecaj.- szepnęła przestraszona i mocno wtuliła się w jego pierś mając świadomość, że może to być ostatni raz.
       -Ej spokojnie... co się dzieje? Aniu nigdy Cię nie zostawię, nie mógłbym wypuścić z rąk takiego skarbu...- zapewnił i odwzajemnił uścisk. Nie było już odwrotu, Stochówna wzięła dwa głębokie wdechy i niepewnie się uśmiechnęła:
       -Ta noc ostatnio... nie wiem jak Ci to powiedzieć... Maciek... wiem, że kariera jest dla Ciebie ważna, że chcesz się rozwijać... wygrywać... jesteś jeszcze taki młody...- przerwała, ale nie miała odwagi spojrzeć w jego oczy- Jestem w ciąży. Będziemy mieli dziecko... to już pewne...- wyrzuciła z siebie, a pojedyncza łza spłynęła po jej policzku.
Młody Kot nie wiedział co ma powiedzieć...co ma myśleć. Dziecko... teraz... już... Kochał Anie i tego akurat był pewien, ale nie widział dobrego wyjścia z sytuacji...studia, skoki, rodzice... problemy zaczęły się przed nim piętrzyć jak klocki w budowanych przed dzieci fortecach... ale był facetem, był dorosłym facetem, który wszędzie ogłaszał, że jest w stanie utrzymać swoją rodzinę... i właśnie przyszedł moment żeby to udowodnić.
       -Ależ to wspaniale! Kochanie nie martw się niczym, damy rade, ja Ci ze wszystkim pomogę! Weźmiemy ślub, zamieszkamy razem, będzie cudownie!- oznajmił choć wiedział, że to nie jest takie proste...
       -Maciek jak ty to sobie wyobrażasz...przecież Kuba... Twoi rodzice...- westchnęła i kilka słonych łez spłynęło jej po policzku.
       -Nie płacz! Jakoś to będzie... to znak, że musisz w końcu powiedzieć Kubie o wszystkim...
       -Wiem...
       -Kiedy zamierzasz to zrobić? Mogę przy tym być?
       -Nie, muszę to sama załatwić...

***

   Po dłuższym spacerze z ukochanym Stochówna wróciła do pokoju z jednym problem mniej. Nie mogła uwierzyć, że Maciek przyjął wiadomość o ich dziecku w taki sposób. Spodziewała się krzyków, wyrzutów, pretensji, a tym czasem młodszy Kot zachował się wyjątkowo odpowiedzialnie. Teraz trzeba było jedynie powiedzieć Kubie... a to wydawało się jeszcze trudniejsze...

    Z samego rana jeszcze przed śniadaniem Ewa zabrała przyjaciółkę na spacer. Wszędzie było mnóstwo kibiców przeróżnych narodowości, oczekujących na popołudniowe zawody. Planica ożyła i taką Planicę kochała Ewa. Ten cały zgiełk i zamieszanie przypominało jej o pierwszej randce z Kamilem i z początkami ich miłości. Marzyła, żeby ta miłość nie ustała i żeby w końcu zaowocowała malutkim Stochątkiem...

Nagle zza drzewa wyskoczył zdyszany Jakub i rzucił się Ani na szyje.

    -Kochanie! Czy to prawda? Czemu mi nie powiedziałaś? To wspaniałe!!!- krzyczał jak oszalały. Przyjaciółki spojrzały na siebie kompletnie zdziwione. - Nonie patrz tak słońce! Powiedz mi, naprawdę będę ojcem?!- krzyknął zwracając uwagę kilku starszych pań siedzących na ławce.
Tego było za dużo sytuacja komplikowała się jeszcze bardziej...

    -Ale jak... skąd ty...- wymamrotała Anna
    -Prevc wczoraj wieczorem był na spacerze w parku koło hotelu i słyszał jak mówiłaś Maćkowi, że jesteś w ciąży! To wspaniale!- powiedział i okręcił zdziwioną dziewczyną w koło.
    -To może ja was zostawię... chyba powinniście porozmawiać...- szepnęła Ewa
    -Nie, proszę zostań...to już zaszło za daleko... nie chciałam żebyś dowiedział się w ten sposób, ale nie mogę w to dalej brnąć... Kubuś...
    -Co się stało maleńka? W co nie możesz brnąć?- spytał zdziwiony
    -Kuba to nie Twoje dziecko...- odparła i ukryła twarz w dłoniach. Zdziwiony Kot nie mógł uwierzyć w to co słyszał... jego ukochana Anulka miała by mieć dziecko z kimś innym... miała by go zdradzić... teraz jak miał zamiar jej się oświadczyć...
    -Ale... ale jak... kiedy... z kim...?- spytał. Jego świat walił się z minuty na minutę... jeszcze chwile temu myślał, że zaczyna się nowy rozdział w jego życiu, że będzie miał prawdziwą rodzinę, dziecko... żonę...i nagle to wszystko pękło jak bańka mydlana...
    -To dziecko Maćka... przepraszam, nie wiem jak to się stało...- szepnęła i łzy stanęły w jej oczach.
Kuba długo patrzył na nią pustym wzrokiem, nie wyrażającym żadnych emocji... kolejny cios uderzył prosto w jego serce. Nic nic nie mówiąc pobiegł w stronę hotelu w tylko sobie znanym celu...

******

Witam was po długiejjj przerwie. Ten rozdział taki byle jaki, na rozgrzewkę, ale akcja niebawem zacznie się rozkręcać. Pozdrawiam <3
 

piątek, 25 lipca 2014

4.Zakopane- dzieci śmieci

 Mistrzostwa, mistrzostwa i po mistrzostwach. Polacy w dobrych humorach wrócili do kraju. Ania nie była pewna tak na prawdę niczego... z jednej strony kochany, troskliwy, wrażliwy Jakub, a z drugiej nieprzewidywalny, uroczy, o skomplikowanym charakterze; Maciej. Dwóch braci... doskonale wiedziała, że jak by nie postąpiła, któregoś zrani i tego najbardziej się bała. Rozum podpowiadał jej Kuba, a serce... humm... właśnie, serce mówiło jej coś do czego nie chciała się przed sobą, ani przed innymi przyznać, coś co wydawało jej się niedorzecznością, że powinna wybrać młodszego Kota.
      Podczas gdy Kamil pojechał na treningi do Zakopanego, Ania odwiedziła jego żonę, która odkąd Stoch zgodził się na powiększenie rodziny, obsesyjnie robiła kolejne testy, które niestety nie wychodziły pozytywnie.
      -Ja już nie wiem... nic... znowu nic...- westchnęła i usiadła obok brunetki.
      -Ej, dajże spokój, przecież dopiero zaczęliście się starać, daj sobie czas.- odparła Ania
      -Łatwo Ci mówić... ja czuję, że coś jest nie tak, że jest za późno, że już nie wyjdzie... a tego oczywiście nie ma...- szepnęła, a po jej policzkuj spłynęło kilka słonych łez.
      -Nawet tak nie myśl, a Kamil... no wiesz przecież, że to nie od niego zależy.- brunetka mocno ją przytuliła.
      -Wiem wiem, ale już nie daję rady... nie ma Kamila... nie ma dziecka... nie ma nic...
      -Ewaaa...
      -Dobra lepiej zmieńmy temat... co tam u Ciebie i Kuby?
Na dźwięk imienia jej jak by nie było chłopaka, Ania aż się wyprostowała. Nie chciała obciążać Ewę swoimi problemami, ale coś ją tknęło i wyśpiewała jak to Maciek wyznał jej co czuje i postawił ją w niezręcznej sytuacji i jak to Kuba ją cudownie traktuje i wyznał to samo co jego młodszy brat. Jednym słowem sytuacja była beznadziejna.

***

      Kuba był od rana w dobrym humorze. Maciek trenował na Wielkiej Krokwi, razem z całą ekipą, a on pierwszy raz się cieszył, że nie może im towarzyszyć... mógł dzięki temu spędzić całe przedpołudnie w towarzystwie Ani. Kupił bukiet czerwonych róż i z uśmiechem na twarzy stanął przed drzwiami domu Kamila i Ewy. Po chwili siedział już na kanapie w salonie i słuchał jak żona Stocha recytuje tysiące powodów dla, których Ania miała się nie pojawić.
       -A bo wiesz... rodzice chcieli żeby wpadła, dawno jej nie widzieli, a potem idziemy razem na zakupy i no wiesz... do lekarza... sorry Kubuś, ale dzisiaj chyba sobie nie porozmawiacie.- uśmiechnęła się przepraszająco.
        -A to ja pójdę może na skocznie... zobaczę jak chłopakom idzie... nie będę Ci przeszkadzał.- odparł i już zbierał się do wyjścia, kiedy lekko spanikowana blondynka zablokowała mu drogę.
       -Wiesz co nie, jak już przyszedłeś to mi pomożesz...eee...Ania obiecała, że wybierzemy razem zdjęcia na kartki z autografami, ale niestety poszła, a muszę to zaraz wysłać do drukarni więc ty mi pomożesz, a i potem jak byś jeszcze mógł półkę powiesimy, bo na Kamil to się chyba nigdy nie doczekam.- powiedziała i zaprowadziła go z powrotem do salonu.
       -No dooobrze...- mruknął niepewnie.

***

     Ania upewniła się, że Ewa odpowiednio zajęła Kubę i pobiegła na skocznie. Chciała na spokojnie porozmawiać z młodszym Kotem, sama nie wiedziała czemu miałaby służyć ta rozmowa, ale coś jej podpowiadało ( i Ewa jej podpowiadała), że właśnie tak powinna zrobić.
Maciej zwolnił się wcześniej u Kruczka i już na nią czekał na murku koło wejścia na teren skoczni.
      -Witaj piękna!- zaczął i pocałował ją w policzek co wywołało u niej rumieńce na twarzy i gromadę motyli w brzuchu.
      -Cześć...- zaczęła niepewnie.
      -O czym chciałaś porozmawiać?- spytał wesoło
      -O nas... znaczy nie zrozum mnie źle, ale tak dalej być nie może.- westchnęła.
      -Nie rozumiem...
      -Maciek... to twoje ostatnie wyznanie... i ta sytuacja na parkingu... ja nie mogę przestać o tym myśleć...       -To znaczy, że nie jestem Ci obojętny...
      -Jestem z Kubą... to jego kocham... a ty jesteś dobrym przyjacielem... Maciuś nie psuj tego...
Kot momentalnie posmutniał. Nie chciał naciskać, ale nie był w stanie żyć bez Ani i nie wyobrażał sobie, że może ona być jego bratową.
       -Proszę Cię... nie mów tak...przemyśl to...- kręcił ze zrezygnowaniem głową, a oczy niebezpiecznie mu się zaszkliły.
       -Maciuś... nie utrudniaj... zapomnij...- szepnęła, pocałowała go w policzek i pobiegła w stronę samochodu.
       -Zaczekaj!- krzyknął i podbiegł do niej, a po jego policzku spłynęło kilka słonych łez. Nim Ania się zorientowała to ich usta złączyły się w krótkim, ale jakże magicznym pocałunku. Po czym on posadził ją w miejscu dla pasażera i pojechali...

        -MACIEK! Co ty wyprawiasz?! Gdzie jedziemy? Odbiło Ci?!!!- krzyknęła przestraszona, ale i podniecona tym nagłym zwrotem akcji.
        -Jak słowa i gesty do Ciebie nie docierają to niestety muszę Cię porwać.- mruknął tajemniczo.

***

     -Kamil mówię Ci, że nie wiem! Porozmawiałyśmy, powiedział jej żeby wyjaśniła sobie wszystko
z Maćkiem, a ja zadbałam o to, żeby Kuba im nie przeszkodził, a potem nie wiem... przepadła.
     -No Maniek zerwał się dwie godziny wcześniej z treningu, samochód zostawił i zniknął... myślisz, że oni razem... gdzieś...
     -No, a masz jakieś inne wytłumaczenie?!
     -Ewa, a pytałaś Kubę, może u niego jest?
     -Coś ty, zwariowałeś. Kuba dzwonił czy nie ma u nas Maćka, więc jak bym mu powiedziała, że Anka też zapadła się pod ziemię, to doszedłby do takiego samego wniosku jak my... a to było by najgorsze co może się stać. Powiedziałam, że pojechała do rodziców, mam nadzieję, że nie zapragnie ich odwiedzić...
      -Z nimi to nigdy nic nie wiadomo. W ogóle co ten cholerny Kot wyrabia z moją siostrą! Tak nie może być! Jadę ich szukać!- Kamil był już coraz bardziej zdenerwowany zaistniałą sytuacją.
       -Kamil gdzie? Jak? Spokojnie Maciek na pewno nie zrobi niczego głupiego, uspokój się.- prosiła blondynka -My powinniśmy się teraz na czym innym skupić.- dodała wymownie.
       -Ewka jak mam się skupiać na czymkolwiek innym jak moja siostra przebywa nie wiadomo gdzie, z nieobliczalnym Maciejem, któremu się całkiem we łbie poprzewracało.

***

    Ania siedziała na fotelu w jakiejś górskiej chatce i przyglądała się uważnie Maciejowi, który dorzucał drewno do kominka.
      -Powiedz mi czemu mnie tu przywiozłeś?! Szukać mnie zaraz zaczną... Ciebie zresztą też... Maciuś...
      -Aniu nie bój się... ja nie chcę źle... ja chcę tylko z Tobą poważnie porozmawiać.
      -Przecież rozmawialiśmy... ja...ja...ja...
      -Nie kochasz go... ja to widzę...proszę Cię...
      -Maciek do cholery! Tak rozmawiać nie będziemy! Masz mi natychmiast oddać kluczyki, wracam do domu do Kuby i zapominamy o tym co żeś właśnie głupi narobił!- powiedziała, choć w głębi serca miała nadzieję, że Kot nie pozwoli jej tak po prostu odjechać. sama się sobie dziwiąc przyznała, ze ta sytuacja nawet jej się spodobała.
      -Oddam Ci kluczyki, ale jak powiesz mi prosto w oczy, że nic do mnie nie czujesz!
      -Ja...kocham Kubę...ja...
      -Ale powiedz, że do mnie nic nie czujesz...- poprosił i ukucnął na przeciw niej - Patrz mi w oczy i to powiedz...
      -Nie... ja nie mogę... - załkała i schowała twarz w dłoniach - Nie każ mi wybierać... błagam...
       -Już... ciii... nie płacz.- mocno ją przytulił.
       -Maciek co ty ze mną zrobiłeś... - coraz więcej łez spływało po jej czerwonych policzkach.- Dobra masz rację...nie możemy tak dalej...kocham Cię...kocham Twojego brata... ja ... ja nie wiem...- szepnęła.
Maciek tylko czekał na te dwa magiczne słowa. Wziął ją na ręce i położył na stojącym obok stołu łóżku i zaczął ją całować. Pragnął ją... tak jak jeszcze nigdy nikogo, ale nie chciał jej zrazić do siebie. Delikatnie zsunął z jej ramion wełniany sweter.
Ona nie protestowała, wiedziała czego chciała, albo tak jej się wtedy wydawało. Jednego była pewna: to Maciek, nie Kuba był tym kogo potrzebowała, ale jednak Jakub też nie był jej obojętny.
Po chwili leżeli wtuleni w siebie i nic więcej się już nie liczyło.
      -Maciek...co ja mam zrobić z Kubą?- spytała przestraszona i spojrzała w czekoladowe oczy bruneta.
      -Powiedz mu.- odparł krótko i pocałował ją w czoło.
      -To nie jest takie proste. Ja nie chcę go ranić... nie chcę was skłócić... proszę Cię nie mów mu na razie. Ja to jakoś załatwię w odpowiednim momencie.
      -Aniu... nie możemy go okłamywać, to go dopiero zrani...- odparł.
      -Wiem, wiem... Maciuś...

***

      -Anka gdzie byłaś?!- Kamil krzyczał od progu, kiedy tylko zobaczył, że jego siostra wchodzi przed bramkę na teren jego posesji.
       -Musiałam coś załatwić. Jest Ewa?- spytała spokojnie
       -Jak załatwić! Cały dzień i całą noc coś załatwiałaś?! Anka na litość Boską! Z Kotem byłaś tak?
       -Kamil! Jestem dorosła, nie muszę Ci się tłumaczyć, jest Ewa?- ponowiła wcześniej zadane pytanie.
       -Młoda... co ty wy..
       -Kamil co tak krzyczysz?- Ewa nagle pojawiła się obok męża. - O Anula wróciła. Chyba musimy pogadać.- powiedziała krótko i zaprosiła szwagierkę do środka.
Kamil nie chciał ustąpić. Za wszelką cenę próbował wyciągnąć od siostry co, gdzie i z kim robiła, ale Ewa skutecznie się go pozbyła i zabrała brunetkę na spacer, gdzie spokojnie porozmawiały o wydarzeniach minionej doby i ich skutkach...

***

Minęły dwa tygodnie. Dwa długie tygodnie szczęścia i niepewności. Ania mimo szczerych chęci nie umiała przyznać Kubie, że tak na prawdę kocha jego brata, on z kolei podejrzewał, że coś się dzieje, bo dziewczyna zachowywała się jakoś dziwnie na ich spotkaniach i randkach.
Maciej nie pochwalał zachowania brunetki i kilka razy był o krok od wyjawienia prawdy, ale w ostateczność i on nie powiedział bratu co się dzieje za jego plecami.
W domu państwa Stochów też nie wszystko szło tak jak by młodzi sobie tego życzyli. Ewa załamana tym, że jej starania o zajście w ciąże puki co spełzły na niczym, nie potrafiła cieszyć się z życia, a Kamil widząc jej zachowanie zaczął żałować, że się zgodził, ale też nie mógł się doczekać aż im się w końcu uda.
Sytuacja dodatkowo się skomplikowała, kiedy pewnego popołudnia, kiedy skoczkowie przebywali w Norweskim Oslo zapłakana Ania przybiegła do domu bratowej:
      -Na Boga, Ania co się stało?!- spytała blondynka i przytuliła dziewczyną.
      -Ja... ja... jestem w ciąży!!!- oznajmiła i rzuciła się na szyje bladej Ewy. To nie tak miało być, stanowczo nie tak. To starsza z przyjaciółek miała pierwsze ogłosić rodzinie taka wiadomość... los chciał inaczej...
      -Ale jak ... z kim... kiedy... Ania na litość Boską, przecież masz ledwo dwadzieścia jeden lat, studiujesz, nie masz męża, dodatkowo spotykasz się z dwoma braćmi na raz. Jak ty dasz radę?! Z Maćkiem, czy Kubą?- dopytywała
       -Ewa, wiem to wszystko. Wiem, że to ty powinnaś... nie mam pojęcia jak to będzie. Zawsze chciałam mies dużą rodzinę, ale teraz... wszystko się tak skomplikowało...- załkała.
       -Teraz już za późno... pomożemy Ci... damy radę... ale czyje to?
       -Maćka...przecież...przecież z Kubą to już od dawna czysta fikcja... powinnam to już dawno zakończyć, ale nie potrafię... jak ja im to teraz powiem... Ewaa...
       -Trzeba było o tym wcześniej myśleć... on nie wie prawda?
       -Jak miałam mu to powiedzieć? Dopiero się dowiedziałam... on przecież tego nie zaakceptuje... wiem jakie ważne są dla niego narty, on chce teraz wygrywać, stawać się coraz lepszy, a nie tonąć w pieluchach...
       -On jest jaki jest, ale jedno jest pewne: umie się zachować i kocha Cię nad życie. Musisz mu jak najszybciej powiedzieć.
        -Może poczekam do końca sezonu...
       -Jak chcesz, ja uważam że powinnaś do niego już zadzwonić, albo... albo pojedziesz ze mną do Planicy i wszystko sobie na spokojnie wyjaśnicie, Kuba też będzie...Anka to jest odpowiedni moment, żeby zakończyć tą chorą sytuację.
        -Masz rację...