piątek, 25 lipca 2014

4.Zakopane- dzieci śmieci

 Mistrzostwa, mistrzostwa i po mistrzostwach. Polacy w dobrych humorach wrócili do kraju. Ania nie była pewna tak na prawdę niczego... z jednej strony kochany, troskliwy, wrażliwy Jakub, a z drugiej nieprzewidywalny, uroczy, o skomplikowanym charakterze; Maciej. Dwóch braci... doskonale wiedziała, że jak by nie postąpiła, któregoś zrani i tego najbardziej się bała. Rozum podpowiadał jej Kuba, a serce... humm... właśnie, serce mówiło jej coś do czego nie chciała się przed sobą, ani przed innymi przyznać, coś co wydawało jej się niedorzecznością, że powinna wybrać młodszego Kota.
      Podczas gdy Kamil pojechał na treningi do Zakopanego, Ania odwiedziła jego żonę, która odkąd Stoch zgodził się na powiększenie rodziny, obsesyjnie robiła kolejne testy, które niestety nie wychodziły pozytywnie.
      -Ja już nie wiem... nic... znowu nic...- westchnęła i usiadła obok brunetki.
      -Ej, dajże spokój, przecież dopiero zaczęliście się starać, daj sobie czas.- odparła Ania
      -Łatwo Ci mówić... ja czuję, że coś jest nie tak, że jest za późno, że już nie wyjdzie... a tego oczywiście nie ma...- szepnęła, a po jej policzkuj spłynęło kilka słonych łez.
      -Nawet tak nie myśl, a Kamil... no wiesz przecież, że to nie od niego zależy.- brunetka mocno ją przytuliła.
      -Wiem wiem, ale już nie daję rady... nie ma Kamila... nie ma dziecka... nie ma nic...
      -Ewaaa...
      -Dobra lepiej zmieńmy temat... co tam u Ciebie i Kuby?
Na dźwięk imienia jej jak by nie było chłopaka, Ania aż się wyprostowała. Nie chciała obciążać Ewę swoimi problemami, ale coś ją tknęło i wyśpiewała jak to Maciek wyznał jej co czuje i postawił ją w niezręcznej sytuacji i jak to Kuba ją cudownie traktuje i wyznał to samo co jego młodszy brat. Jednym słowem sytuacja była beznadziejna.

***

      Kuba był od rana w dobrym humorze. Maciek trenował na Wielkiej Krokwi, razem z całą ekipą, a on pierwszy raz się cieszył, że nie może im towarzyszyć... mógł dzięki temu spędzić całe przedpołudnie w towarzystwie Ani. Kupił bukiet czerwonych róż i z uśmiechem na twarzy stanął przed drzwiami domu Kamila i Ewy. Po chwili siedział już na kanapie w salonie i słuchał jak żona Stocha recytuje tysiące powodów dla, których Ania miała się nie pojawić.
       -A bo wiesz... rodzice chcieli żeby wpadła, dawno jej nie widzieli, a potem idziemy razem na zakupy i no wiesz... do lekarza... sorry Kubuś, ale dzisiaj chyba sobie nie porozmawiacie.- uśmiechnęła się przepraszająco.
        -A to ja pójdę może na skocznie... zobaczę jak chłopakom idzie... nie będę Ci przeszkadzał.- odparł i już zbierał się do wyjścia, kiedy lekko spanikowana blondynka zablokowała mu drogę.
       -Wiesz co nie, jak już przyszedłeś to mi pomożesz...eee...Ania obiecała, że wybierzemy razem zdjęcia na kartki z autografami, ale niestety poszła, a muszę to zaraz wysłać do drukarni więc ty mi pomożesz, a i potem jak byś jeszcze mógł półkę powiesimy, bo na Kamil to się chyba nigdy nie doczekam.- powiedziała i zaprowadziła go z powrotem do salonu.
       -No dooobrze...- mruknął niepewnie.

***

     Ania upewniła się, że Ewa odpowiednio zajęła Kubę i pobiegła na skocznie. Chciała na spokojnie porozmawiać z młodszym Kotem, sama nie wiedziała czemu miałaby służyć ta rozmowa, ale coś jej podpowiadało ( i Ewa jej podpowiadała), że właśnie tak powinna zrobić.
Maciej zwolnił się wcześniej u Kruczka i już na nią czekał na murku koło wejścia na teren skoczni.
      -Witaj piękna!- zaczął i pocałował ją w policzek co wywołało u niej rumieńce na twarzy i gromadę motyli w brzuchu.
      -Cześć...- zaczęła niepewnie.
      -O czym chciałaś porozmawiać?- spytał wesoło
      -O nas... znaczy nie zrozum mnie źle, ale tak dalej być nie może.- westchnęła.
      -Nie rozumiem...
      -Maciek... to twoje ostatnie wyznanie... i ta sytuacja na parkingu... ja nie mogę przestać o tym myśleć...       -To znaczy, że nie jestem Ci obojętny...
      -Jestem z Kubą... to jego kocham... a ty jesteś dobrym przyjacielem... Maciuś nie psuj tego...
Kot momentalnie posmutniał. Nie chciał naciskać, ale nie był w stanie żyć bez Ani i nie wyobrażał sobie, że może ona być jego bratową.
       -Proszę Cię... nie mów tak...przemyśl to...- kręcił ze zrezygnowaniem głową, a oczy niebezpiecznie mu się zaszkliły.
       -Maciuś... nie utrudniaj... zapomnij...- szepnęła, pocałowała go w policzek i pobiegła w stronę samochodu.
       -Zaczekaj!- krzyknął i podbiegł do niej, a po jego policzku spłynęło kilka słonych łez. Nim Ania się zorientowała to ich usta złączyły się w krótkim, ale jakże magicznym pocałunku. Po czym on posadził ją w miejscu dla pasażera i pojechali...

        -MACIEK! Co ty wyprawiasz?! Gdzie jedziemy? Odbiło Ci?!!!- krzyknęła przestraszona, ale i podniecona tym nagłym zwrotem akcji.
        -Jak słowa i gesty do Ciebie nie docierają to niestety muszę Cię porwać.- mruknął tajemniczo.

***

     -Kamil mówię Ci, że nie wiem! Porozmawiałyśmy, powiedział jej żeby wyjaśniła sobie wszystko
z Maćkiem, a ja zadbałam o to, żeby Kuba im nie przeszkodził, a potem nie wiem... przepadła.
     -No Maniek zerwał się dwie godziny wcześniej z treningu, samochód zostawił i zniknął... myślisz, że oni razem... gdzieś...
     -No, a masz jakieś inne wytłumaczenie?!
     -Ewa, a pytałaś Kubę, może u niego jest?
     -Coś ty, zwariowałeś. Kuba dzwonił czy nie ma u nas Maćka, więc jak bym mu powiedziała, że Anka też zapadła się pod ziemię, to doszedłby do takiego samego wniosku jak my... a to było by najgorsze co może się stać. Powiedziałam, że pojechała do rodziców, mam nadzieję, że nie zapragnie ich odwiedzić...
      -Z nimi to nigdy nic nie wiadomo. W ogóle co ten cholerny Kot wyrabia z moją siostrą! Tak nie może być! Jadę ich szukać!- Kamil był już coraz bardziej zdenerwowany zaistniałą sytuacją.
       -Kamil gdzie? Jak? Spokojnie Maciek na pewno nie zrobi niczego głupiego, uspokój się.- prosiła blondynka -My powinniśmy się teraz na czym innym skupić.- dodała wymownie.
       -Ewka jak mam się skupiać na czymkolwiek innym jak moja siostra przebywa nie wiadomo gdzie, z nieobliczalnym Maciejem, któremu się całkiem we łbie poprzewracało.

***

    Ania siedziała na fotelu w jakiejś górskiej chatce i przyglądała się uważnie Maciejowi, który dorzucał drewno do kominka.
      -Powiedz mi czemu mnie tu przywiozłeś?! Szukać mnie zaraz zaczną... Ciebie zresztą też... Maciuś...
      -Aniu nie bój się... ja nie chcę źle... ja chcę tylko z Tobą poważnie porozmawiać.
      -Przecież rozmawialiśmy... ja...ja...ja...
      -Nie kochasz go... ja to widzę...proszę Cię...
      -Maciek do cholery! Tak rozmawiać nie będziemy! Masz mi natychmiast oddać kluczyki, wracam do domu do Kuby i zapominamy o tym co żeś właśnie głupi narobił!- powiedziała, choć w głębi serca miała nadzieję, że Kot nie pozwoli jej tak po prostu odjechać. sama się sobie dziwiąc przyznała, ze ta sytuacja nawet jej się spodobała.
      -Oddam Ci kluczyki, ale jak powiesz mi prosto w oczy, że nic do mnie nie czujesz!
      -Ja...kocham Kubę...ja...
      -Ale powiedz, że do mnie nic nie czujesz...- poprosił i ukucnął na przeciw niej - Patrz mi w oczy i to powiedz...
      -Nie... ja nie mogę... - załkała i schowała twarz w dłoniach - Nie każ mi wybierać... błagam...
       -Już... ciii... nie płacz.- mocno ją przytulił.
       -Maciek co ty ze mną zrobiłeś... - coraz więcej łez spływało po jej czerwonych policzkach.- Dobra masz rację...nie możemy tak dalej...kocham Cię...kocham Twojego brata... ja ... ja nie wiem...- szepnęła.
Maciek tylko czekał na te dwa magiczne słowa. Wziął ją na ręce i położył na stojącym obok stołu łóżku i zaczął ją całować. Pragnął ją... tak jak jeszcze nigdy nikogo, ale nie chciał jej zrazić do siebie. Delikatnie zsunął z jej ramion wełniany sweter.
Ona nie protestowała, wiedziała czego chciała, albo tak jej się wtedy wydawało. Jednego była pewna: to Maciek, nie Kuba był tym kogo potrzebowała, ale jednak Jakub też nie był jej obojętny.
Po chwili leżeli wtuleni w siebie i nic więcej się już nie liczyło.
      -Maciek...co ja mam zrobić z Kubą?- spytała przestraszona i spojrzała w czekoladowe oczy bruneta.
      -Powiedz mu.- odparł krótko i pocałował ją w czoło.
      -To nie jest takie proste. Ja nie chcę go ranić... nie chcę was skłócić... proszę Cię nie mów mu na razie. Ja to jakoś załatwię w odpowiednim momencie.
      -Aniu... nie możemy go okłamywać, to go dopiero zrani...- odparł.
      -Wiem, wiem... Maciuś...

***

      -Anka gdzie byłaś?!- Kamil krzyczał od progu, kiedy tylko zobaczył, że jego siostra wchodzi przed bramkę na teren jego posesji.
       -Musiałam coś załatwić. Jest Ewa?- spytała spokojnie
       -Jak załatwić! Cały dzień i całą noc coś załatwiałaś?! Anka na litość Boską! Z Kotem byłaś tak?
       -Kamil! Jestem dorosła, nie muszę Ci się tłumaczyć, jest Ewa?- ponowiła wcześniej zadane pytanie.
       -Młoda... co ty wy..
       -Kamil co tak krzyczysz?- Ewa nagle pojawiła się obok męża. - O Anula wróciła. Chyba musimy pogadać.- powiedziała krótko i zaprosiła szwagierkę do środka.
Kamil nie chciał ustąpić. Za wszelką cenę próbował wyciągnąć od siostry co, gdzie i z kim robiła, ale Ewa skutecznie się go pozbyła i zabrała brunetkę na spacer, gdzie spokojnie porozmawiały o wydarzeniach minionej doby i ich skutkach...

***

Minęły dwa tygodnie. Dwa długie tygodnie szczęścia i niepewności. Ania mimo szczerych chęci nie umiała przyznać Kubie, że tak na prawdę kocha jego brata, on z kolei podejrzewał, że coś się dzieje, bo dziewczyna zachowywała się jakoś dziwnie na ich spotkaniach i randkach.
Maciej nie pochwalał zachowania brunetki i kilka razy był o krok od wyjawienia prawdy, ale w ostateczność i on nie powiedział bratu co się dzieje za jego plecami.
W domu państwa Stochów też nie wszystko szło tak jak by młodzi sobie tego życzyli. Ewa załamana tym, że jej starania o zajście w ciąże puki co spełzły na niczym, nie potrafiła cieszyć się z życia, a Kamil widząc jej zachowanie zaczął żałować, że się zgodził, ale też nie mógł się doczekać aż im się w końcu uda.
Sytuacja dodatkowo się skomplikowała, kiedy pewnego popołudnia, kiedy skoczkowie przebywali w Norweskim Oslo zapłakana Ania przybiegła do domu bratowej:
      -Na Boga, Ania co się stało?!- spytała blondynka i przytuliła dziewczyną.
      -Ja... ja... jestem w ciąży!!!- oznajmiła i rzuciła się na szyje bladej Ewy. To nie tak miało być, stanowczo nie tak. To starsza z przyjaciółek miała pierwsze ogłosić rodzinie taka wiadomość... los chciał inaczej...
      -Ale jak ... z kim... kiedy... Ania na litość Boską, przecież masz ledwo dwadzieścia jeden lat, studiujesz, nie masz męża, dodatkowo spotykasz się z dwoma braćmi na raz. Jak ty dasz radę?! Z Maćkiem, czy Kubą?- dopytywała
       -Ewa, wiem to wszystko. Wiem, że to ty powinnaś... nie mam pojęcia jak to będzie. Zawsze chciałam mies dużą rodzinę, ale teraz... wszystko się tak skomplikowało...- załkała.
       -Teraz już za późno... pomożemy Ci... damy radę... ale czyje to?
       -Maćka...przecież...przecież z Kubą to już od dawna czysta fikcja... powinnam to już dawno zakończyć, ale nie potrafię... jak ja im to teraz powiem... Ewaa...
       -Trzeba było o tym wcześniej myśleć... on nie wie prawda?
       -Jak miałam mu to powiedzieć? Dopiero się dowiedziałam... on przecież tego nie zaakceptuje... wiem jakie ważne są dla niego narty, on chce teraz wygrywać, stawać się coraz lepszy, a nie tonąć w pieluchach...
       -On jest jaki jest, ale jedno jest pewne: umie się zachować i kocha Cię nad życie. Musisz mu jak najszybciej powiedzieć.
        -Może poczekam do końca sezonu...
       -Jak chcesz, ja uważam że powinnaś do niego już zadzwonić, albo... albo pojedziesz ze mną do Planicy i wszystko sobie na spokojnie wyjaśnicie, Kuba też będzie...Anka to jest odpowiedni moment, żeby zakończyć tą chorą sytuację.
        -Masz rację...

3. Val di Fiemme- miłość rośnie w okół nas


     I nadszedł czas konkursu drużynowego. Po złocie Kamila, chyba nikt nie wyobrażał sobie, że drużynowo Polacy nie staną na podium.
Wszyscy byli podekscytowani i szczęśliwi; Ewa wybierała już imię dla dziecka, na które Kamil się zgodził, a Kamil... Kamil nie do końca zdawał sobie sprawę z tego jakie będą konsekwencje jego obietnicy, trener z kolei przyjmował gratulacje od innych szkoleniowców, Piotrek udzielał jakiś dziwacznych wywiadów, jak to miał w zwyczaju, jedynie Maciej, Jakub i Ania nie mieli najlepszych humorów. W prawdzie siostra Stocha bardzo ucieszyła się, że ma brata mistrza i być może niedługo zostanie ciocią, ale nagły przyjazd starszego Kota i wszystkie konsekwencje z nim związane nie pozwalały jej w pełni poddać się pozytywnym emocją. Kuba z kolei mimo, że nadal nie mógł zapomnieć o tym jak potraktowała go Aneta, zobaczył w brunetce coś więcej niż przyjaciółkę... sam nie był pewien swoich uczuć... jednocześnie czuł, że Maciejowi zaistniała sytuacja w cale się nie spodobała, a w ręcz przeciwnie; podświadomie, albo i świadomie unikał ich dwójki, chodził jakiś struty i przybity, wyraźnie zamknął się w sobie. Sytuacja pogorszyła się kiedy Maniek kompletnie zepsuł skok treningowy, a schodząc ze skoczni minął brata przytulającego Anię i ze łzami w oczach uciekł do boksu polaków, zamykając się w nim od wewnątrz. Tego dnia już do nikogo się nie odezwał. Nie przyszedł na obiad, ani na popołudniowy trening, ani na kolację... i wtedy siostra Stocha zrozumiała, że musi wkroczyć do akcji.
Wieczorem, w przeddzień konkursu, kiedy wszyscy przygotowywali się już do snu, albo brali prysznic, wymknęła się ze swojego pokoju i bez pukania wparowała do Maciejowej sypialni, w której dzięki pomocy Kuby był tylko najmłodszy brunet.
      -Czego chcesz?- mruknął i obrócił się na drugi bok, tyłem do niej.
      -Tak teraz będziemy rozmawiać?- spytała i usiadła obok niego.
      -Nie musimy w ogóle rozmawiać!
      -Maciuś... proszę Cię, powiedz mi co się dzieję... przecież było dobrze... chciałeś iść na spacer... rozmawialiśmy... a teraz... odkąd Kuba się pojawił to coś się zmieniło... ale nie wiem dlaczego... powiesz mi?
      -Nie wiesz?! Na prawdę tego nie widzisz !!!- krzyknął i uniósł się na łokciach, patrząc jej w oczy, co przyszło mu z niemałym trudem.
      -Nie...- szepnęła zdziwiona.
     -Nie widzisz, że za Tobą szaleję! Że od dłuższego czasu myślę tylko o Tobie! Że nie mogę bez Ciebie żyć!!! To teraz już wiesz! Chciałem Ci to wszystko powiedzieć, ale zjawił się mój braciszek i wszystko koncertowo zepsuł!- krzyknął i ukrył twarz w dłoniach.
Ania nie wiedziała co ma o tym myśleć, wstała i potykając się o krzesło i walizkę powoli zbliżyła się do drzwi. Takiego wyznania się nie spodziewała. Ten, którego jeszcze nie dawno była w stanie zabić, tylko za to, że kiedyś dawno zachował się niestosownie... ten, który niegdyś był jej największym wrogiem i zmorą miał coś do niej czuć... Nie wierzyła... Wybiegła... wybiegła zostawiając go samego, z mętlikiem w głowie i łzami w oczach, które jak grochy spadały na białą poduszkę, którą po kryjomu wykradł z jej pokoju...

***

      Ewa Stoch stała pod dużą skocznią wpatrując się w belkę startowa, na której właśnie zasiadł, ostatni z polaków; jej mąż. Nie miał on łatwego zadania, gdyż Polacy zajmowali czwarte miejsce i musiał się na prawdę bardzo postarać, żeby wywalczyć medal dla drużyny. Z zaledwie siedemnastej belki osiągnął równe sto trzydzieści metrów w swoim pięknym stylu! Odpiął narty, pomachał do kamery jak to miał w zwyczaju i podszedł do żony i niezbyt zadowolonej siostry całując je obie w policzki. 
Niestety skaczący jako następny- Richard Fraitag podołał i skokiem o metr krótszym od Stocha wyprzedził biało- czerwonych zaledwie o osiem dziesiątych punktu, zapewniając Niemcom podium.
      -Cholera! Pół metra!- krzyknął Dawid i rzucił rękawiczką o śnieg. 
      -Jeszcze Norwegowie i Austriacy...- westchnął Kamil i podał blondynowi porzucony przedmiot.
      -Wierzysz, że Jacobsen, albo księżniczka Schlierenzauerka to spartoli!- odburknął Maciek i odszedł.
I rzeczywiście wspomniani przed Kota zawodnicy bardzo dobrze sobie poradzili i Polacy musieli się pogodzić z tym, że pół metra brakło im do podium. 
      -Oj kochani... jak dla mnie macie złoto!- Ewa starała się im poprawić humor.
      -Życie...- mruknął Piotrek i razem z liderem, Mustafem i będącym na skraju załamania młodszym Kotem poszedł w kierunku dziennikarzy, którym wypadało powiedzieć choć kilka słów.

W tym czasie Ania i Kuba z niedowierzaniem analizowali tabele wyników, którą dostali od Sobczyka. Brunetka zawzięcie przeliczyła wszystkie punkty, metry, minusy za wiatr czy belkę...i wtedy zdarzyło się coś co przywróciło jej wiarę w szczęśliwe zakończenie. Coś co zanim zdążyła powiedzieć głośno ogłosił jej już podekscytowany Kruczek, który najwyraźniej też to odkrył...
     -Chyba mamy medal! Źle policzyli belkę Bardalowi!- oznajmił i rzucił jej się na szyję.
     -Właśnie zauważyłam...- pokazała trenerowi odpowiednią rubrykę i odwzajemniła jego uścisk.
     -Idę to wyjaśnić do końca, powiedzcie chłopakom!- polecił i udał się w kierunku sędziów.
Stochówna jeszcze raz przeliczyła punkty Norwegów i pobiegła do przygnębionych skoczków, którzy już powoli zbierali się do busa.
     -Dokąd to?! Mamy medal! Prawdopodobnie mamy medal! Jesteście wielcy!!!- krzyczała przytulając wszystkich po kolei, nawet oniemiałego Macieja, który od ich ostatniej rozmowy, a raczej od jego rozpaczliwego wyznania starał się nawet na nią nie patrzeć.
      -Jak? Co? Czemu? Jakie jaja he he he.- zaśmiał się Piotrek i Kuba szybko wszystko im wyjaśnił. Po chwili na wielkiej tablicy z wynikami przy numerze trzy wyskoczyła Polska, a Norwegia spadła na czwartą pozycję, jednak po chwili ku zdziwieniu wszystkich biało- czerwoni znów wrócili na pozycję poza podium... jednak tylko na chwile. 
Rozentuzjazmowany Kruczek przybiegł z potwierdzoną już informacją o brązie i wyjaśnił, że to Thomas Morgenstern zauważył błąd i zawiadomił o nim sędziów, którzy wszystko sprawdzili. W Polskim obozie zapanowała nieopisana radość, na twarzach każdego... bez wyjątku malował się wielki uśmiech!  Za to zawiedzeni i załamani zawodnicy ze Skandynawii ze łzami w oczach wręcz uciekali od wścibskich i nachalnych dziennikarzy, chcących za wszelka cenę pokazać ich chwilę załamania w mediach.
Polscy bohaterowie już z większym zapałem udzielali wywiadów, Ewa robiła zdjęcia, a Anna tonęła w objęciach Jakuba co nie umknęło uwadze jego młodszego brata. Brunetka czuła, że to właśnie starszy syn Rafała, jest miłością jej życia, ale ciągłe myśli o Macieju i o jego wyznaniu z poprzedniego dnia, zmąciły jej wizje idealnego związku i nie pozwolił cieszyć się z bliskości i miłości, którą obdarzył ją jej chłopak... Właśnie chłopak... czy mogła tak o nim mówić... w końcu nie było żadnych deklaracji... wyznań... romantycznych scen... tylko ten pocałunek, od którego wszystko się zaczęło. Przez myśl przeszło jej, że jest tylko pocieszeniem, że Kuba chce zapomnieć o Anecie, dzięki niej i że jest tylko zastępstwem, ale szybko to od siebie odrzuciła. Wtedy nie wyobrażała sobie, że jej ukochany, może posunąć się do czegoś takiego... i wtedy nie wiedziała jak jej przyszłość diametralnie będzie się różniła, od tego co sobie planowała...

***

     Wyjeżdżali. Val di Fiemme znów okazało się Polskie. Wywieźli z niego złoty medal Kamila, i brąz, który odebrali w trakcie bardzo uroczystej dekoracji. Mówiono, że w kraju zostaną przywitani jak bohaterowie, ale na razie o tym nie myśleli. Pakowali resztę swoich rzeczy i zanosili je do kadrowego busa, którym mieli dojechać na lotnisko. Jak zwykle panowało wielkie zamieszanie, jak zwykle ktoś coś zgubił, ktoś nie mógł czegoś znaleźć. Dlatego Anna musiała sama dać sobie radę, ze staszczeniem po schodach wielkiej, ciężkiej torby, przepełnionej samymi bez wątpienia niezbędnymi przedmiotami. Zostało jej do pokonania tylko przejście przez mało ruchliwą drogę do parkingu. I wszystko było by dobrze, gdyby nie lód, padający śnieg ograniczający widoczność i nadjeżdżający z dużą prędkością samochód, którego brunetka nie zauważyła, ale usłyszała, gdy już wydawało się za późno na ucieczkę. Jednak niespodziewanie silna męska dłoń pociągnęła ją mocno, w prawo w ostatniej chwili unikając tragedii.
      -Wszystko w porządku? Coś Cię boli?- spytał Maciej i pomógł jej podnieść się z zaspy i otrzepać ze śniegu.
       -Ty... co... jak... ałłł...- syknęła z bólu i chwyciła się nadgarstek.
       -Panie weź pan pilnuj swojej laski bo z niej plama na asfalcie zostanie!- oburzył się kierowca owego samochodu wymachując nerwowo rękoma. Kot go trochę uspokoił i wrócił do roztrzęsionej brunetki. 
     -Uważaj następnym razem... błagam Cię... nie wiem co bym zrobił, jak by Ci się coś stało...- szepnął 
     -Maciek...
     -Nie nic nie mów...- mruknął i złożył na jej ustach delikatny, niezachłanny pocałunek, który szybko przerwała.
     -Maciek... ja... Kuba...
     -Kochasz go?
     -Ale... to nie jest takie proste... Maciek...
     -Tak czy nie? Proste pytanie. 
     -Nie wiem...- szepnęła zrezygnowana i pobiegła do hotelu, znów zostawiając go samemu z nową porcją myśli.
     -Tak myślałem...

2. Val di Fiemme cz. 2

Boli, bardzo boli, kiedy ma się medal w ręce, a przez jeden skok wszystko odlatuje. Ewa tłumaczyła mężowi całą noc, że nie warto się przejmować, że to dopiero początek mistrzostw i, że każdemu się zdarzają błędy i widać, że przyniosło to rezultat, gdyż w konkursie na dużej skoczki Stoch był bezapelacyjnym zwycięzcą.
                -Mój mistrz!!!- krzyknęła blondynka i rzuciła się mężowi na szyję.
                -Nie wierzę!- szepnął Stoch i musnął delikatnie usta żony
Ania również nie mogła w to uwierzyć. Od kąd pamiętała, je brat mówił, że marzy o mistrzostwie i właśnie na jej oczach te marzenia się spełniały.
                -Kamil!- wrzasnęła i po chwili obie z Ewą wisiały na jego szyi. Niestety przepisy przepisami i mistrz musiał szybko udać się na kontrolę, a najważniejsze kobiety w jego życiu poszły pozbierać rzeczy i zadzwonić do rodziców Stochów.

Po powrocie do hotelu nic nie wskazywało na to, żeby ktokolwiek z kadry szybko położył się spać. Na nic zdało się błagania trenera, że został jeszcze konkurs drużynowy i że nie czas na zabawy tylko trzeba się wyspać i rano wstać na trening. Zrezygnowany Kruczek pogratulował jeszcze raz podopiecznym i poszedł spać.
               


               -Panie Łukaszu! Panie Łukaszu!- jakaś kobieta bezskutecznie próbowała dobić się do drzwi trenera.
                -O tak, wołała mnie pani?- spytał zdziwiony
                -Jest trzecia w nocy! Nie jesteście tu sami! Mógłby pan uspokoić swoich podopiecznych...! To jest jakaś szopka! My przywykliśmy do współpracy z cywilizowanymi ludźmi!- krzyknęła
                -O rany bardzo przepraszam, rzeczywiście się zagalopowali... przecież im mówiłem, żeby nie przeginali! Przepraszam jeszcze raz, zaraz zrobię porządek.- obiecał i ruszył do pokoju Maćka i Piotrka, w którym zabawiało się całe towarzystwo. Pukał i stukał, ale nie doczekał się żadnej reakcji, w końcu delikatnie nacisną klamkę. Ku jego przerażeniu w środku nie było nikogo tylko z głośników wydobywała się głośna muzyka. Nie wiele myśląc podszedł do sypialni, którą Ania dzieliła z Ewą i Marceliną, ale dziewczyny spały, a po skoczkach nie było żadnego śladu. Zdezorientowany Kruczek, wrócił do siebie, odnalazł komórkę i wykręcił numer do Kamil, jednak po kilku sygnałach włączyła się sekretarka, nie poddawał się i próbował się skontaktować z Maćkiem, Piotrkiem, Dawidem i Stefanem jednak żaden nie odbierał. Wszystkiego się mógł spodziewać, ale, że jego podopieczni po osiągnięciu takiego sukcesu znikną gdzieś w nocy, nigdy nie pomyślał!
Zaczął dobijać się do pokoju, który Sobczyk dzielił ze Skrobotem. Zaspany Grzegorz delikatnie uchylił drzwi:
                -Rany Boskie Łukasz, dobrze się czujesz?! Jest środek nocy!- mruknął
                -Gdzie są chłopcy?- spytał
                -Coś ty zwariował? Śpią, przecież... środek nocy...- pokręcił głową ze zrezygnowaniem.
                -No właśnie nie śpią! I nigdzie ich nie ma!!!- Kruczek był już bardzo zdenerwowany.
                -Co?- spytał zdziwiony asystent i podrapał się po głowie.
Nagle po drugiej stronie korytarza rozległ się hałas przypominający tłuczone szkło i zza rogu wyszedł zadowolony Piotrek, a za nim pozostali kadrowicze:
                -A no widziałeś jak się Gregorek pieklił! He he he chciałby to Twoje złotko na pewno...oj chciałby!- zaśmiał się Wiewiór i poklepał Stocha po ramieniu
                -Zamknij się! Jeszcze kogoś obudzisz, od początku mówiłem, że to zły pomysł iść do Austriaków...- szepnął lider
                -Właśnie! Też mi się to nie podobało! Pointner prawie nas nakrył!- dodał Maciek
Łukasz wepchnął Sobczyka do pokoju i ruszył na przywitanie podopiecznych.
                -Panowie może mi łaskawie opowiecie co i gdzie robiliście o tej porze ?!- zapytał i zmierzył ich wzrokiem
                -Eee no bo my tego... no...- Żyła zaczął się jąkać.
                -Tak się przechadzaliśmy...- zaczął Dawid
                -Tyle emocji... chcieliśmy ochłonąć...- kontynuował Stefan
Kruczek słuchał historii swoich podopiecznych, a krew coraz bardziej się w nim gotowała.
                -Ah tak... to bardzo ciekawe, bo jeszcze przed chwilą mówiliście, że widzieliście się z Gregorem i Alexem...- odparł spokojnie
Chłopcy zaczęli się jąkać, aż w końcu Maciek przyznał, że świętowali z Austriakami.
                -Ale to nie tak... my tylko szliśmy tak trochę porozmawiać... pogratulować...- zaczął Piotrek- Kocur ty kapusiu!- warknął do kolegi
                -Dosyć!- krzyknął Łukasz- Rano porozmawiamy!- zakończył i wrócił do sypialni.

***
                Skoczkowie zeszli na śniadanie w świetnych humorach. Prawie zapomnieli o nieporozumieniu z trenerem z nocy i ciszyli się nadal, ze jest w śród nich Mistrz Świata. Kruczek też zdawał się zapomnieć o nocnych wędrówkach, nie chciał psuć atmosfery dał im tylko delikatnie znak, że jeżeli jeszcze raz coś wymyślą to będzie z nimi źle.
                -Aniu co powiesz na spacer?- Maciek niespodziewanie zaczepił siostrę Stocha
                -Czemu nie...- odparła i wzięła łyk gorącej kawy
                -Po treningu?- zapytał
Brunetka kiwnęła głową i wróciła do pałaszowania kanapki z żółtym serem i ogórkiem. Coraz bardziej zaczęła się przekonywać do młodszego Kota, ale czuła, że między nimi jest jakieś dziwne napięcie.
Nagle do stołówki wpadł zdyszany Kuba.
                -Te brat co tu robisz?- zdziwił się Maciek
                -Właśnie stary stęskniłeś się?- zaśmiał się Piotrek
Kuba nie odpowiedział. Patrzył mętnym wzrokiem na zgromadzonych kadrowiczów i trenerów.
                -Dzień dobry...- mruknął w kierunku Kruczka, który zakrztusił się sałatką i podszedł do stolika przy którym siedziała Ania, Ewa Maciek i Kamil. – Gratulacje mistrzu!- podał Stochowi rękę.
                -Dzięki, ale ostrzegam jeszcze raz powiesz do mnie mistrzu to oberwiesz!- zaśmiał się Kamil.
     -Brat co tu robisz?- Maniek ponowił pytanie.
Kuba rozejrzał się nerwowo po pomieszczeniu, wszystkie pary oczy były skierowane na niego. Rzeczywiście nie miał prawa tam być. Nikogo nie uprzedzał, nikogo nie pytał. Tylko wsiadł w samolot i przyleciał tak szybko jak mógł. Pełen skrajnych uczuć. Chciał jak najszybciej porozmawiać z jedyną osobą, która go rozumiała i nie oceniała...
                -Eee potem Ci wyjaśnię... Aniu mogę Cię na chwilę prosić...- mruknął i lekko uśmiechnął się do brunetki.
                -Pewnie. – odparła wesoło, wymieniła porozumiewawcze spojrzenie z Ewą i ze starszym Kotem udała się do pokoju.
Po chwili byli już na górze. Siostra Stocha wiedziała, że coś trapi jego przyjaciela, ale nie chciała naciskać.
                -Ania...- szepną i spuścił głowę.
                -Co się stało?... Kubuś...- spytała niepewnie
                -Nie wiem... nie wiem od czego zacząć...- powiedział jeszcze ciszej i Ania mogła przysiąc, że po jego policzku spłynęła się pojedyncza łza.
                -Spokojnie... opowiedz co się stało... bo wiem, że coś jest nie tak...  przyjechałaś tu tak nagle...- zaczęła i przytuliła go delikatnie, a on schował twarz w jej włosach, które pachniały jak zawsze owocowym szamponem.
                -Aneta...- mruknął - Zakochałem się w niej...byliśmy parą od jakiegoś miesiąca...nic Ci nie mówiłem... nic nikomu nie mówiłem, nie chciałem zapeszyć... i ona... ona... powiedziała mi ostatnio, że ma mnie gdzieś, że nie chce mieć ze mną już nic wspólnego bo jestem nieudacznikiem i przegrywam z juniorami i odeszła do innego...- wyrzucił z siebie, a po jego policzkach zaczęło spływać coraz więcej łez.
                 -Kubuś...- mocno przytuliła go do piersi - Ona nie była Ciebie warta... nie rozumiem jak można kogoś takiego jak ty nazwać nieudacznikiem?! Nie mieści mi się to w głowie... Jesteś świetnym człowiekiem... nie myśl o niej, daj sobie spokój... masz tu prawdziwych przyjaciół, którzy na pewni nie oceniają Cię, przez pryzmat zwycięstw czy porażek na skoczni...- wyszeptała
                -Ja... ja myślałem, że między nami będzie jest coś poważnego...jestem beznadziejny...- łzy nadal spływały mu po policzku. Ania ujęła jego twarz w dłonie i spojrzała w zaszklone oczy. Malował się w nich niesamowity smutek i ból jakiego dziewczyna jeszcze nigdy nie widziała u przyjaciela.
                 -Nie jesteś beznadziejny, zapamiętaj to sobie!- oznajmiła. Zdziwiony skoczek dotknął zimną dłonią jej rumianego policzka i niebezpiecznie się do niej zbliżył. Po chwili ich usta złączyły się w delikatny, niezachłanny pocałunek, który przerwało niespodziewane wtargnięcie Macieja do pokoju. 
Młodszy skoczek zastygł w bezruchu. Nie wiedział co ma myśleć, czuł... jak by dostał w policzek od kogoś bliskiego, ale nie wiedział czemu. Coś się w nim zagotowało, nie panował nad tym, wybiegł z pokoju trzaskając drzwiami i już po chwili opuścił hotel. Całe pozytywne nastawienie jakie zyskał po konkursie na dużej skoczni, prysło jak mydlana bańka. 

                Szedł przed siebie bez większego celu, rosnąca w nim agresja powodowała, że miał ochotę coś komuś zrobić... coś Kubie zrobić... ale nie umiał sobie odpowiedzieć dlaczego... dlaczego widok pocałunku Ani i Jakuba tak na niego wpłyną i tak wyprowadził go z równowagi...

***

             -Aniu... czy ty coś... z moim bratem?- Kuba spytał niepewnie.
Zdziwiona brunetka patrzyła na drzwi, za którymi przed chwilą zniknął młodszy Kot. Nie mogła zrozumieć, czy wysłała mu jakieś sygnały na podstawie, których mógł pomyśleć, że coś między nimi jest i tak się całować. Pocałunek z pod domu Stocha wyjaśnili sobie dawno i zgodnie stwierdzili, że nic to nie znaczyło.
             -Aniu...- z zamyśleń wyrwał go głos Jakuba- Czyli tak... przepraszam... nie powinienem Cię całować...- mruknął
             -Kuba nic mnie z Maciejem nie łączy! Syndrom księżniczki się najwidoczniej odezwał...- westchnęła- Nie ważne, przejdzie mu...- wysiliła się na delikatny uśmiech.
             -Psuję wszystko...Aneta... teraz Maciek się na mnie pewno obrazi... jeszcze nie wiem za co... i na pewno zepsułem coś między nami... świetnie! Nic tylko sobie strzelić w główkę...
             -Mówię, że nic nie ma między mną, a Maćkiem! A ty niczego nie psujesz!- krzyknęła i mocno go przytuliła.


***

         Ewa siedziała z Kamilem na jednej z ławek przed hotelem. Stoch był bez wątpienia najszczęśliwszym mężczyzną pod słońcem. Miał kochającą, wierną żoną, oddanych przyjaciół, cudowną siostrę, wspaniałych rodziców, najlepszego na świecie trenera, wyjątkowych kibiców, którym teraz zafundował tyle pozytywnych emocji, a dodatkowo w jego hotelowym pokoju, w jednej z szuflad spoczywał złoty medal. Czego chcieć więcej? Ewa też nie mogła narzekać, jednak czegoś jej brakowało... dobrze wiedziała czego. Bałą się poruszać temat dziecka w takim momencie, ale nie mogła się powstrzymać. Patrząc na zdjęcia córeczki Morgensterna, Huli, Żyły czy Bardala nie mogła przestać myśleć o swoim potomstwie.
            -Kamiś...- zaczęła niepewnie - Przepraszam, ale muszę...- szepnęła
            -Wiem do czego zmierzasz. Obiecałem, że w Val di Fiemme wrócimy do tego tematu i obietnicy dotrzymam! Wiem jak bardzo Ci zależy na dziecku i przyznam, że zdobywając ten medal zrozumiałem, że to jest najwyższy czas...- odparł spokojnie
            -Czyli to znaczy, że...
            -Tak ! Zgadzam się, chcę mieć z Tobą dzieci!- ogłosił i przytulił żoną.

1. Val di Fiemme

Po konkurach w Niemczech cała ekipa od razu udała się do włoskiego Val di Fiemme na długo wyczekiwane Mistrzostwa Świata. Oczywiście Kamil był stawiany na pozycji jednego z kandydatów do złota i mimo próśb trenera żeby nie rozdawać medali przed konkursem media rozpisywał się o jego wspaniałej formie i olbrzymich szansach na sukces. Na jego barkach bez wątpienia spoczywał wielki ciężar i odpowiedzialność.
       Do Włoch pojechał również Adam Małysz. To on dziesięć lat wcześniej został tam podwójnym mistrzem świata i ustanowił rekordy na obydwóch skoczniach, które nie zostały jeszcze pobite. Jak sam twierdził przyjechał dopingować biało czerwonych i liczył na pierwszy w historii medal z drużynie.
W Predazzo pojawiła się również Ania, która pozytywnie wpływała na atmosferę w drużynie i po tej fatalnej dyskwalifikacji bardzo pomogła Kamilowi. Oczywiście była też prawą ręką trenera, który gdyby nie ona za pewne nadal tonąłby w stercie dokumentów w Niemieckim hotelu. 
        Ani siostra Stocha, ani Maciek nie wracali do sytuacji ze spaceru. Nie umieli wyjaśnić co ich do tego skłoniło, dlaczego żaden z nich w porę nie zaprotestował i uznali, że nie będą do tego wracać i nie wpłynie to negatywnie na ich relacje.

***

      Ewa dotarła do Predazzo wcześniej niż było to w planie, ale nie uprzedzała Kamila chciała mu zrobić niespodziankę. Powiadomiła tylko Anię i wpadła do hotelu kiedy skoczkowie przygotowywali się do przed konkursowej serii próbnej. Wiedziała, że nie powinna rozpraszać męża przed tak ważnym konkursem, ale nie mogła się powstrzymać i pobiegła się przywitać.
     -Kogo tam diabli znowu niosą?!- zdenerwował się Stoch, kiedy po raz kolejny ktoś przeszkodził mu w przygotowywaniu się do konkursu.
     -Piękne przywitanie...- zaśmiała się Ewa i rzuciła się mężowi na szyje.
     -Co ty tu robisz?- spytał zdziwiony i odwzajemnił uścisk.
     -No myślisz, że mogłabym opuścić ten konkurs i zostawić Cię samego! Wpakowałyśmy się z Cysią do wcześniejszego samolotu i jesteśmy!- ogłosiła radośnie
     -Czemu nie powiedziałaś?
     -To miała być niespodzianka, tylko Anka wiedziała!
     -A to jędza z Ciebie, żeby spiskować z moją siostrą no no no...
     -Ty teraz idź pospiskować ze skocznią i zrób nam wszystkim niespodziankę w postaci złotego medalu mistrzu!- musnęła go delikatnie w policzek i wyszła z pokoju.

***

      Dwie godziny później wszyscy byli już na skoczni. Ania, Ewa i Marcelina zajęły swoje miejsce zaraz przy barierkach, trener załatwiał jakieś ostatnie formalności, a zawodnicy pomału udali się w kierunku wyciągu by oddać swój próbny skok. Na trybunach nie brakowało oczywiście kibiców z biało czerwonymi flagami, gotowych do dopingowania całej polskiej drużynie. Oczekiwania były naprawdę duże!
      I w końcu, o godzinie siedemnastej na belce pojawił się pierwszy zawodnik. Mimo, że według pomiarów, warunki były sprzyjające, długo czekano na skoki powyżej 95 metrów. Nieźle spisał się reprezentant gospodarzy; Andrea Morassi, który jako pierwszy przekroczył czerwoną linię i uzyskał 96,5 metra. Kolejni zawodnicy lądowali bliżej i wszyscy mieli nadzieję, że zmiana na miejscu dla lidera nastąpi po skoku Dawida. Skoczek usiadł na belce, poprawił wiązania i gogle, przeżegnał się jak to miał w zwyczaju i mocno się odepchnął. Ania zacisnęła kciuki i spojrzała na wielki telebim, na którym widniała już sylwetka Kubackiego w locie. Eh... 93, 5 metra nie były na pewno szczytem marzeń zarówno jego jak i kibiców. W tym momencie Dawid nie był nawet pewny czy awansuje do drugiej serii...
      -No cholera jak zwykle go zniosło na prawo!- zaklął Stefan
      -Spokojnie, takie życie, zaraz będzie Piotrek!- pocieszała Marcelina.
Dawid nawet nie podszedł do kolegów. Minął polską grupę i udał się do szatni, wiedział, że stać go było na więcej i chciał przetrawić to w samotności, co jednak nie było mu dane. Zaraz za nim do szatni wskoczyła Ania:
      -Te blondyn co tu siedzisz, teraz nie pora na wpadanie w depresję! Zaraz Pietrek, Maniek i Kamil będą skakać!- krzyknęła i poklepała skoczka po plecach
      -Proszę Cię nie pajacuj... jednego Piotrka już mamy i starczy... nie jest mi teraz jakoś do śmiechu...- mruknął
      -Piotrek jest jeden i Ania jest jedna i jak byś nie zauważył jest z niej wyjątkowa optymistka więc rusz dupę i idziemy kibicować!
       -Nie mam ochoty...
       -No myślałam, że tylko Maciek jest taki mrukowaty, ciężki w obyciu i marudzący! No zaraz, jesteście drużyną, więc zachowujcie się jak drużyna i wspierajcie się! Miło by ci było jakbyś miał skakać, albo  byś wygrał, a Kamil czy tam któryś inny uciekł by do szatni i miałby gdzieś jak Ci poszło?!- spytała
      -Nie wiesz jak to jest zawalać kolejny skok na tak ważnej imprezie więc sobie daruj i wyjdź!
      -Dawid...
      -Powiedziałem wyjdź!- krzyknął i rzucił rękawiczką o ścianę.
Ania wybiegła z szatni trzaskając drzwiami. Rozumiała, wszystko rozumiała; emocje, zmarnowana szansa... ale na tym świat się nie kończy.
Zdenerwowana podeszła do polaków, którzy właśnie gratulowali Maćkowi ponad stu metrowego skoku, po którym zakopiańczyk zajmował trzecią pozycję z malutką stratą do lidera; Takeuchiego.
      -Ej nie mów, że nie widziałaś mojego skoku...- szepnął zawiedziony Kot
      -Przepraszam...taka tam mała interwencja mi wypadła, ale gratulacje!- odparła i mocno go przytuliła.
      -No dobra wybaczam, wybaczam.- zaśmiał się.
Po chwili wszyscy stali z mocno zaciśniętymi kciukami i wpatrywali się w belkę startową, na której pojawił się Kamil. Ewa wstrzymała oddech. Miała do swojego męża wielkie zaufanie i wiedziała jakie są jego umiejętności na skoczni i na co go stać, ale mimo to bardzo się denerwowała, czy wszystko pójdzie tak jak ma pójść, tak jak on i wszyscy biało czerwoni sobie wymarzyli. Kawałek dalej stał skupiony Adam Małysz. Gorąco liczył na to, że Kamilowi się uda dokonać tego czego on dokonał dziesięć lat wcześniej i, że Val di Fiemme znów okaże się szczęśliwe dla polaków.
Łukasz dał znak i Kamil już się rozpędzał... wybił się... leciał i... jesttt 102 metry dały mu prowadzenie!
Skoczek odpiął narty, pomachał do kamery i udał się w kierunku miejsca dla lidera, gdzie czekały już na niego Ewa z Anią i rzuciły mu się na szyję.
      Na belce pojawiali się kolejno: Freund, Jacobsen i Bardal, który po skoku na 103 metry wyprzedził Kamila o niespełna trzy punkty. Kończący pierwszą serię; Gregor Schlierenzauer nie zachwycił odległością, ale ze względu na wiatr, okazało się, że zajmował trzecie miejsce.

Przerwa między seriami dłużyła im się niemiłosiernie. Niestety tak jak się wydawało Dawid nie awansował do drugiej serii zajmując pechowe 31 miejsce, Piotrek był 26, a Maciek 11, co oczywiście go nie satysfakcjonowało:
      -Anula, a ty mi powiedz co z Tobą i Maciejką?- spytała Ewa, kiedy skoczkowie udali się już w kierunku skoczni i zostały same.
      -O co Ci chodzi?
      -Jak o co... mała ty mi tu nie ściemniaj! Pani Kazia z naprzeciwka powiedziała, że widziała jak się z nim całowałaś... no słucham jak to było...?- zapytała wprost
     -Eh to nie tak. Nie rozmawiajmy o tym teraz... o patrz Koudelka już na belce!- ogłosiła brunetka i odeszła w stronę barierek, zostawiając zdziwioną Ewę.
Po kilku minutach skok oddał pierwszy z Polaków; Piotrek. Odległość prawie taka sama jak za pierwszym razem pozwoliła mu nie tylko utrzymać 27 miejsce, ale również awansować o kilka pozycji, gdyż kilku skaczących po nim zawodników lądowało bliżej.
Następnym biało- czerwonym był Maciek. Kiedy wybijał się z progu siostra Stocha zamknęła oczy i zacisnęła mocno pięści wbijając sobie paznokcie w rękę. Bała się, że Maniek nie utrzyma swojego miejsca i znów będzie chodził z kwaśną miną ( do pary z Dawidem, który nie pojawił się od swojego pechowego skoku) i denerwował wszystkich w koło. Skoczek nie doleciał w prawdzie do setnego metra, ale odległość jaką uzyskał pozwoliła mu utrzymać swoją jedenastą pozycję. W miarę zadowolony pomachał do kamery i podszedł do Ani i Ewy. W trójkę oczekiwali skoku Kamila, od którego dzieliło ich jeszcze ośmiu zawodników.
-Proszę państwa na naszych oczach pisze się nowa historia! Czy to możliwe, żeby dziesięć lat po Adamie Małyszu na skoczni we Włoskim Predazzo ponownie tryumfował polak! O tak wszystko jest możliwe! Kamil to potrafi, Kamil da radę! Proszę państwa pod skocznią czeka już na niego żona, siostra i koledzy z drużyny, wszyscy mocno zaciskają kciuki! Leć Kamil, daj nam powód do wielkiej radości!- krzyczał polski komentator, kiedy Stoch przygotowywał się do swojego skoku.
      Usiadł na belce odepchnął się i poleciał, po złoto, po medal, po sukces, ale niestety... tylko 97 metrów... dało by mu to pewno brązowy medal, ale niskie noty, spowodowane błędem przy lądowaniu, spowodowały, że wylądował na siódmym miejscu...
Nawet nie zdjął nart, przykucnął i schował twarz w dłoniach. Wśród polskich kibiców i sztabu zapanowała cisza. Wszyscy wpatrywali się w wielką tablicę pokazującą, że mistrzem świata na normalnej skoczni został Anders Bardal i na załamanego Kamila, niemogącego nawet opuścić zeskoku.
      -Nie wierzę...- szepnęła Ewa i spojrzała ze łzami w oczach na swojego męża
      -Kurcze... a było tak blisko...-  dodała Ania i przytuliła bratową.
Kamil w końcu odpiął narty, ale nie zdjął gogli, nie chciał pokazać światu swoich łez. Ruszył chwiejnym krokiem w kierunku kolegów, nie mógł uwierzyć jak doszło do tego, że zaprzepaścił szanse na naprawdę świetny wynik. Pogratulował Bardalowi, który próbował go pocieszyć, ale wyminął go i poszedł do szatni.
      -Idź do niego, on Cię teraz potrzebuje... nie może być sam.- szepnęła Ania.
Ewa niepewnie podeszła do męża i bez żadnych zbędnych słów, mocno go przytuliła. Było jej go tak bardzo żal, wiedziała, że jest silny psychicznie, ale bała się, że ta porażka go mocno podłamie.
      -Przepraszam...- wyszeptał i mocniej ją przytulił.
     -Za co?- spytała zdziwiona. - Kochanie... przecież nic się nie stało i tak jesteś moim mistrzem... pokażesz jeszcze na co Cię stać...
      -Ewa to miał być medal dla Ciebie. Miałem stanąć na podium dla Ciebie... przepraszam, że tak wyszło... czuję się z tym fatalnie...- łzy spłynęły po jego policzkach.
      -Kamil, nie masz za co przepraszać...- odparła spokojnie i również zaczęła płakać.
Chwilę później Stoch udał się na kontrole, nadal nie zdejmując gogli.
Wszyscy żałowali lidera, nawet Maciek nie rozwodził się na temat swojego niezbyt udanego występu i razem z Anią zastanawiał się jak mogło do tego dojść i jak teraz pomóc koledze. Trener Kruczek z niezbyt wyraźną miną cierpliwie udzielił wywiadu dla jakiejś zagranicznej telewizji i przyszedł do swoich podopiecznych. Nie chciał ich już dopijać analizami skoków, sytuacja była bardzo trudna dla całej drużyny...
      Kamil wyszedł z pomieszczenia w którym przeprowadzana była kontrola sprzętu i już miał iść do busa, kiedy złapał go za rękę "dziennikarzyna" Sebastian Szczęsny:
      -Obok mnie Kamil Stoch po konkursie na normalnej skoczni. Drugi po pierwszej serii, ostatecznie wylądował na ósmym miejscu. Powiedz to te warunki?
      -Nic...- mruknął smutnie
      -Ja wiem, że trudno jest skomentować, ale czy to jakiś Twój błąd?- drążył dziennikarz.
      -... to był mój błąd, zawaliłem ten skok... jest mi głupio, źle i jestem tak zły, że zaraz nie wiem...- odparł i nerwowo potarł ręką nartę.
Ania widząc jak dziennikarz męczy jej brata postanowiła wkroczyć do akcji. Podeszła zdecydowanym krokiem do Szczęsnego:
     -Przepraszam bardzo, ale Kamil jest pilnie proszony do trenera.- odparła krótko i pociągnęła bruneta za rękę. Po chwili byli razem w pustej już szatni.
    -Dziękuję, że mnie uratowałaś... nie mam ochoty tłumaczyć temu natrętnemu dziennikarzowi co schrzaniłem...- westchnął
        Ania podeszła do niego i delikatnie zsunęła mu gogle, z którymi się nie rozstawał od chwili felernego skoku. Takiego smutku jeszcze nie widziała w oczach brata. Serce jej się krajało. Mocno go przytuliła:
    -Posłuchaj: to tylko jeden konkurs, nic Ci się nie stało, możesz walczyć na dużej skoczni i jestem przekonana, że tam pokarzesz, kto tu jest najlepszy! Jestem też pewna, że za rok w Soczi zdobędziesz to czego Adam nigdy nie zdobył o czym tak marzysz od początku Twojej przygody z nartami; złoty medal. Tylko musisz skupić się na tym co Cię czeka, a ten konkurs... było minęło.- szepnęła
     -Miałem medal w garści... nie wiem jak to się mogło stać...
     -Ciii nie myśl już o tym...

***

     Pół godziny później byli już w hotelu. Po drodze nikt nie był skory do rozmowy, Piotrek z początku starał się rozweselić towarzystwo, ale kiedy Maciek delikatnie zasugerował mu, że to nie pora na żarty, odpuścił.
Kamil był w okropnym humorze. Rozmowa z Anią trochę go podbudowała, ale nadal nie mógł sobie poradzić z porażką.

Łukasz zrezygnował z wieczornej odprawy, więc zawodnicy w nie najlepszych nastrojach udali się do pokojów.
     -Ania, chodź musimy coś wymyślić... jakoś mu pomóc...- szepnął Maciek
   -Poszedł z Ewą, myślę, że jak spokojnie porozmawiają to mu pomoże, ale masz rację coś trzeba wymyślić. Rodzice dzwonili, martwią się... - odparła - W ogóle Maniek zadziwiasz mnie! Zacząłeś myśleć o innych!- dodała zadowolona
     -Zmieniasz mnie!- zaśmiał się i mocno ją do siebie przytulił. -Na lepsze...- dodał ciszej...