piątek, 25 lipca 2014

3. Val di Fiemme- miłość rośnie w okół nas


     I nadszedł czas konkursu drużynowego. Po złocie Kamila, chyba nikt nie wyobrażał sobie, że drużynowo Polacy nie staną na podium.
Wszyscy byli podekscytowani i szczęśliwi; Ewa wybierała już imię dla dziecka, na które Kamil się zgodził, a Kamil... Kamil nie do końca zdawał sobie sprawę z tego jakie będą konsekwencje jego obietnicy, trener z kolei przyjmował gratulacje od innych szkoleniowców, Piotrek udzielał jakiś dziwacznych wywiadów, jak to miał w zwyczaju, jedynie Maciej, Jakub i Ania nie mieli najlepszych humorów. W prawdzie siostra Stocha bardzo ucieszyła się, że ma brata mistrza i być może niedługo zostanie ciocią, ale nagły przyjazd starszego Kota i wszystkie konsekwencje z nim związane nie pozwalały jej w pełni poddać się pozytywnym emocją. Kuba z kolei mimo, że nadal nie mógł zapomnieć o tym jak potraktowała go Aneta, zobaczył w brunetce coś więcej niż przyjaciółkę... sam nie był pewien swoich uczuć... jednocześnie czuł, że Maciejowi zaistniała sytuacja w cale się nie spodobała, a w ręcz przeciwnie; podświadomie, albo i świadomie unikał ich dwójki, chodził jakiś struty i przybity, wyraźnie zamknął się w sobie. Sytuacja pogorszyła się kiedy Maniek kompletnie zepsuł skok treningowy, a schodząc ze skoczni minął brata przytulającego Anię i ze łzami w oczach uciekł do boksu polaków, zamykając się w nim od wewnątrz. Tego dnia już do nikogo się nie odezwał. Nie przyszedł na obiad, ani na popołudniowy trening, ani na kolację... i wtedy siostra Stocha zrozumiała, że musi wkroczyć do akcji.
Wieczorem, w przeddzień konkursu, kiedy wszyscy przygotowywali się już do snu, albo brali prysznic, wymknęła się ze swojego pokoju i bez pukania wparowała do Maciejowej sypialni, w której dzięki pomocy Kuby był tylko najmłodszy brunet.
      -Czego chcesz?- mruknął i obrócił się na drugi bok, tyłem do niej.
      -Tak teraz będziemy rozmawiać?- spytała i usiadła obok niego.
      -Nie musimy w ogóle rozmawiać!
      -Maciuś... proszę Cię, powiedz mi co się dzieję... przecież było dobrze... chciałeś iść na spacer... rozmawialiśmy... a teraz... odkąd Kuba się pojawił to coś się zmieniło... ale nie wiem dlaczego... powiesz mi?
      -Nie wiesz?! Na prawdę tego nie widzisz !!!- krzyknął i uniósł się na łokciach, patrząc jej w oczy, co przyszło mu z niemałym trudem.
      -Nie...- szepnęła zdziwiona.
     -Nie widzisz, że za Tobą szaleję! Że od dłuższego czasu myślę tylko o Tobie! Że nie mogę bez Ciebie żyć!!! To teraz już wiesz! Chciałem Ci to wszystko powiedzieć, ale zjawił się mój braciszek i wszystko koncertowo zepsuł!- krzyknął i ukrył twarz w dłoniach.
Ania nie wiedziała co ma o tym myśleć, wstała i potykając się o krzesło i walizkę powoli zbliżyła się do drzwi. Takiego wyznania się nie spodziewała. Ten, którego jeszcze nie dawno była w stanie zabić, tylko za to, że kiedyś dawno zachował się niestosownie... ten, który niegdyś był jej największym wrogiem i zmorą miał coś do niej czuć... Nie wierzyła... Wybiegła... wybiegła zostawiając go samego, z mętlikiem w głowie i łzami w oczach, które jak grochy spadały na białą poduszkę, którą po kryjomu wykradł z jej pokoju...

***

      Ewa Stoch stała pod dużą skocznią wpatrując się w belkę startowa, na której właśnie zasiadł, ostatni z polaków; jej mąż. Nie miał on łatwego zadania, gdyż Polacy zajmowali czwarte miejsce i musiał się na prawdę bardzo postarać, żeby wywalczyć medal dla drużyny. Z zaledwie siedemnastej belki osiągnął równe sto trzydzieści metrów w swoim pięknym stylu! Odpiął narty, pomachał do kamery jak to miał w zwyczaju i podszedł do żony i niezbyt zadowolonej siostry całując je obie w policzki. 
Niestety skaczący jako następny- Richard Fraitag podołał i skokiem o metr krótszym od Stocha wyprzedził biało- czerwonych zaledwie o osiem dziesiątych punktu, zapewniając Niemcom podium.
      -Cholera! Pół metra!- krzyknął Dawid i rzucił rękawiczką o śnieg. 
      -Jeszcze Norwegowie i Austriacy...- westchnął Kamil i podał blondynowi porzucony przedmiot.
      -Wierzysz, że Jacobsen, albo księżniczka Schlierenzauerka to spartoli!- odburknął Maciek i odszedł.
I rzeczywiście wspomniani przed Kota zawodnicy bardzo dobrze sobie poradzili i Polacy musieli się pogodzić z tym, że pół metra brakło im do podium. 
      -Oj kochani... jak dla mnie macie złoto!- Ewa starała się im poprawić humor.
      -Życie...- mruknął Piotrek i razem z liderem, Mustafem i będącym na skraju załamania młodszym Kotem poszedł w kierunku dziennikarzy, którym wypadało powiedzieć choć kilka słów.

W tym czasie Ania i Kuba z niedowierzaniem analizowali tabele wyników, którą dostali od Sobczyka. Brunetka zawzięcie przeliczyła wszystkie punkty, metry, minusy za wiatr czy belkę...i wtedy zdarzyło się coś co przywróciło jej wiarę w szczęśliwe zakończenie. Coś co zanim zdążyła powiedzieć głośno ogłosił jej już podekscytowany Kruczek, który najwyraźniej też to odkrył...
     -Chyba mamy medal! Źle policzyli belkę Bardalowi!- oznajmił i rzucił jej się na szyję.
     -Właśnie zauważyłam...- pokazała trenerowi odpowiednią rubrykę i odwzajemniła jego uścisk.
     -Idę to wyjaśnić do końca, powiedzcie chłopakom!- polecił i udał się w kierunku sędziów.
Stochówna jeszcze raz przeliczyła punkty Norwegów i pobiegła do przygnębionych skoczków, którzy już powoli zbierali się do busa.
     -Dokąd to?! Mamy medal! Prawdopodobnie mamy medal! Jesteście wielcy!!!- krzyczała przytulając wszystkich po kolei, nawet oniemiałego Macieja, który od ich ostatniej rozmowy, a raczej od jego rozpaczliwego wyznania starał się nawet na nią nie patrzeć.
      -Jak? Co? Czemu? Jakie jaja he he he.- zaśmiał się Piotrek i Kuba szybko wszystko im wyjaśnił. Po chwili na wielkiej tablicy z wynikami przy numerze trzy wyskoczyła Polska, a Norwegia spadła na czwartą pozycję, jednak po chwili ku zdziwieniu wszystkich biało- czerwoni znów wrócili na pozycję poza podium... jednak tylko na chwile. 
Rozentuzjazmowany Kruczek przybiegł z potwierdzoną już informacją o brązie i wyjaśnił, że to Thomas Morgenstern zauważył błąd i zawiadomił o nim sędziów, którzy wszystko sprawdzili. W Polskim obozie zapanowała nieopisana radość, na twarzach każdego... bez wyjątku malował się wielki uśmiech!  Za to zawiedzeni i załamani zawodnicy ze Skandynawii ze łzami w oczach wręcz uciekali od wścibskich i nachalnych dziennikarzy, chcących za wszelka cenę pokazać ich chwilę załamania w mediach.
Polscy bohaterowie już z większym zapałem udzielali wywiadów, Ewa robiła zdjęcia, a Anna tonęła w objęciach Jakuba co nie umknęło uwadze jego młodszego brata. Brunetka czuła, że to właśnie starszy syn Rafała, jest miłością jej życia, ale ciągłe myśli o Macieju i o jego wyznaniu z poprzedniego dnia, zmąciły jej wizje idealnego związku i nie pozwolił cieszyć się z bliskości i miłości, którą obdarzył ją jej chłopak... Właśnie chłopak... czy mogła tak o nim mówić... w końcu nie było żadnych deklaracji... wyznań... romantycznych scen... tylko ten pocałunek, od którego wszystko się zaczęło. Przez myśl przeszło jej, że jest tylko pocieszeniem, że Kuba chce zapomnieć o Anecie, dzięki niej i że jest tylko zastępstwem, ale szybko to od siebie odrzuciła. Wtedy nie wyobrażała sobie, że jej ukochany, może posunąć się do czegoś takiego... i wtedy nie wiedziała jak jej przyszłość diametralnie będzie się różniła, od tego co sobie planowała...

***

     Wyjeżdżali. Val di Fiemme znów okazało się Polskie. Wywieźli z niego złoty medal Kamila, i brąz, który odebrali w trakcie bardzo uroczystej dekoracji. Mówiono, że w kraju zostaną przywitani jak bohaterowie, ale na razie o tym nie myśleli. Pakowali resztę swoich rzeczy i zanosili je do kadrowego busa, którym mieli dojechać na lotnisko. Jak zwykle panowało wielkie zamieszanie, jak zwykle ktoś coś zgubił, ktoś nie mógł czegoś znaleźć. Dlatego Anna musiała sama dać sobie radę, ze staszczeniem po schodach wielkiej, ciężkiej torby, przepełnionej samymi bez wątpienia niezbędnymi przedmiotami. Zostało jej do pokonania tylko przejście przez mało ruchliwą drogę do parkingu. I wszystko było by dobrze, gdyby nie lód, padający śnieg ograniczający widoczność i nadjeżdżający z dużą prędkością samochód, którego brunetka nie zauważyła, ale usłyszała, gdy już wydawało się za późno na ucieczkę. Jednak niespodziewanie silna męska dłoń pociągnęła ją mocno, w prawo w ostatniej chwili unikając tragedii.
      -Wszystko w porządku? Coś Cię boli?- spytał Maciej i pomógł jej podnieść się z zaspy i otrzepać ze śniegu.
       -Ty... co... jak... ałłł...- syknęła z bólu i chwyciła się nadgarstek.
       -Panie weź pan pilnuj swojej laski bo z niej plama na asfalcie zostanie!- oburzył się kierowca owego samochodu wymachując nerwowo rękoma. Kot go trochę uspokoił i wrócił do roztrzęsionej brunetki. 
     -Uważaj następnym razem... błagam Cię... nie wiem co bym zrobił, jak by Ci się coś stało...- szepnął 
     -Maciek...
     -Nie nic nie mów...- mruknął i złożył na jej ustach delikatny, niezachłanny pocałunek, który szybko przerwała.
     -Maciek... ja... Kuba...
     -Kochasz go?
     -Ale... to nie jest takie proste... Maciek...
     -Tak czy nie? Proste pytanie. 
     -Nie wiem...- szepnęła zrezygnowana i pobiegła do hotelu, znów zostawiając go samemu z nową porcją myśli.
     -Tak myślałem...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz