piątek, 25 lipca 2014

2. Val di Fiemme cz. 2

Boli, bardzo boli, kiedy ma się medal w ręce, a przez jeden skok wszystko odlatuje. Ewa tłumaczyła mężowi całą noc, że nie warto się przejmować, że to dopiero początek mistrzostw i, że każdemu się zdarzają błędy i widać, że przyniosło to rezultat, gdyż w konkursie na dużej skoczki Stoch był bezapelacyjnym zwycięzcą.
                -Mój mistrz!!!- krzyknęła blondynka i rzuciła się mężowi na szyję.
                -Nie wierzę!- szepnął Stoch i musnął delikatnie usta żony
Ania również nie mogła w to uwierzyć. Od kąd pamiętała, je brat mówił, że marzy o mistrzostwie i właśnie na jej oczach te marzenia się spełniały.
                -Kamil!- wrzasnęła i po chwili obie z Ewą wisiały na jego szyi. Niestety przepisy przepisami i mistrz musiał szybko udać się na kontrolę, a najważniejsze kobiety w jego życiu poszły pozbierać rzeczy i zadzwonić do rodziców Stochów.

Po powrocie do hotelu nic nie wskazywało na to, żeby ktokolwiek z kadry szybko położył się spać. Na nic zdało się błagania trenera, że został jeszcze konkurs drużynowy i że nie czas na zabawy tylko trzeba się wyspać i rano wstać na trening. Zrezygnowany Kruczek pogratulował jeszcze raz podopiecznym i poszedł spać.
               


               -Panie Łukaszu! Panie Łukaszu!- jakaś kobieta bezskutecznie próbowała dobić się do drzwi trenera.
                -O tak, wołała mnie pani?- spytał zdziwiony
                -Jest trzecia w nocy! Nie jesteście tu sami! Mógłby pan uspokoić swoich podopiecznych...! To jest jakaś szopka! My przywykliśmy do współpracy z cywilizowanymi ludźmi!- krzyknęła
                -O rany bardzo przepraszam, rzeczywiście się zagalopowali... przecież im mówiłem, żeby nie przeginali! Przepraszam jeszcze raz, zaraz zrobię porządek.- obiecał i ruszył do pokoju Maćka i Piotrka, w którym zabawiało się całe towarzystwo. Pukał i stukał, ale nie doczekał się żadnej reakcji, w końcu delikatnie nacisną klamkę. Ku jego przerażeniu w środku nie było nikogo tylko z głośników wydobywała się głośna muzyka. Nie wiele myśląc podszedł do sypialni, którą Ania dzieliła z Ewą i Marceliną, ale dziewczyny spały, a po skoczkach nie było żadnego śladu. Zdezorientowany Kruczek, wrócił do siebie, odnalazł komórkę i wykręcił numer do Kamil, jednak po kilku sygnałach włączyła się sekretarka, nie poddawał się i próbował się skontaktować z Maćkiem, Piotrkiem, Dawidem i Stefanem jednak żaden nie odbierał. Wszystkiego się mógł spodziewać, ale, że jego podopieczni po osiągnięciu takiego sukcesu znikną gdzieś w nocy, nigdy nie pomyślał!
Zaczął dobijać się do pokoju, który Sobczyk dzielił ze Skrobotem. Zaspany Grzegorz delikatnie uchylił drzwi:
                -Rany Boskie Łukasz, dobrze się czujesz?! Jest środek nocy!- mruknął
                -Gdzie są chłopcy?- spytał
                -Coś ty zwariował? Śpią, przecież... środek nocy...- pokręcił głową ze zrezygnowaniem.
                -No właśnie nie śpią! I nigdzie ich nie ma!!!- Kruczek był już bardzo zdenerwowany.
                -Co?- spytał zdziwiony asystent i podrapał się po głowie.
Nagle po drugiej stronie korytarza rozległ się hałas przypominający tłuczone szkło i zza rogu wyszedł zadowolony Piotrek, a za nim pozostali kadrowicze:
                -A no widziałeś jak się Gregorek pieklił! He he he chciałby to Twoje złotko na pewno...oj chciałby!- zaśmiał się Wiewiór i poklepał Stocha po ramieniu
                -Zamknij się! Jeszcze kogoś obudzisz, od początku mówiłem, że to zły pomysł iść do Austriaków...- szepnął lider
                -Właśnie! Też mi się to nie podobało! Pointner prawie nas nakrył!- dodał Maciek
Łukasz wepchnął Sobczyka do pokoju i ruszył na przywitanie podopiecznych.
                -Panowie może mi łaskawie opowiecie co i gdzie robiliście o tej porze ?!- zapytał i zmierzył ich wzrokiem
                -Eee no bo my tego... no...- Żyła zaczął się jąkać.
                -Tak się przechadzaliśmy...- zaczął Dawid
                -Tyle emocji... chcieliśmy ochłonąć...- kontynuował Stefan
Kruczek słuchał historii swoich podopiecznych, a krew coraz bardziej się w nim gotowała.
                -Ah tak... to bardzo ciekawe, bo jeszcze przed chwilą mówiliście, że widzieliście się z Gregorem i Alexem...- odparł spokojnie
Chłopcy zaczęli się jąkać, aż w końcu Maciek przyznał, że świętowali z Austriakami.
                -Ale to nie tak... my tylko szliśmy tak trochę porozmawiać... pogratulować...- zaczął Piotrek- Kocur ty kapusiu!- warknął do kolegi
                -Dosyć!- krzyknął Łukasz- Rano porozmawiamy!- zakończył i wrócił do sypialni.

***
                Skoczkowie zeszli na śniadanie w świetnych humorach. Prawie zapomnieli o nieporozumieniu z trenerem z nocy i ciszyli się nadal, ze jest w śród nich Mistrz Świata. Kruczek też zdawał się zapomnieć o nocnych wędrówkach, nie chciał psuć atmosfery dał im tylko delikatnie znak, że jeżeli jeszcze raz coś wymyślą to będzie z nimi źle.
                -Aniu co powiesz na spacer?- Maciek niespodziewanie zaczepił siostrę Stocha
                -Czemu nie...- odparła i wzięła łyk gorącej kawy
                -Po treningu?- zapytał
Brunetka kiwnęła głową i wróciła do pałaszowania kanapki z żółtym serem i ogórkiem. Coraz bardziej zaczęła się przekonywać do młodszego Kota, ale czuła, że między nimi jest jakieś dziwne napięcie.
Nagle do stołówki wpadł zdyszany Kuba.
                -Te brat co tu robisz?- zdziwił się Maciek
                -Właśnie stary stęskniłeś się?- zaśmiał się Piotrek
Kuba nie odpowiedział. Patrzył mętnym wzrokiem na zgromadzonych kadrowiczów i trenerów.
                -Dzień dobry...- mruknął w kierunku Kruczka, który zakrztusił się sałatką i podszedł do stolika przy którym siedziała Ania, Ewa Maciek i Kamil. – Gratulacje mistrzu!- podał Stochowi rękę.
                -Dzięki, ale ostrzegam jeszcze raz powiesz do mnie mistrzu to oberwiesz!- zaśmiał się Kamil.
     -Brat co tu robisz?- Maniek ponowił pytanie.
Kuba rozejrzał się nerwowo po pomieszczeniu, wszystkie pary oczy były skierowane na niego. Rzeczywiście nie miał prawa tam być. Nikogo nie uprzedzał, nikogo nie pytał. Tylko wsiadł w samolot i przyleciał tak szybko jak mógł. Pełen skrajnych uczuć. Chciał jak najszybciej porozmawiać z jedyną osobą, która go rozumiała i nie oceniała...
                -Eee potem Ci wyjaśnię... Aniu mogę Cię na chwilę prosić...- mruknął i lekko uśmiechnął się do brunetki.
                -Pewnie. – odparła wesoło, wymieniła porozumiewawcze spojrzenie z Ewą i ze starszym Kotem udała się do pokoju.
Po chwili byli już na górze. Siostra Stocha wiedziała, że coś trapi jego przyjaciela, ale nie chciała naciskać.
                -Ania...- szepną i spuścił głowę.
                -Co się stało?... Kubuś...- spytała niepewnie
                -Nie wiem... nie wiem od czego zacząć...- powiedział jeszcze ciszej i Ania mogła przysiąc, że po jego policzku spłynęła się pojedyncza łza.
                -Spokojnie... opowiedz co się stało... bo wiem, że coś jest nie tak...  przyjechałaś tu tak nagle...- zaczęła i przytuliła go delikatnie, a on schował twarz w jej włosach, które pachniały jak zawsze owocowym szamponem.
                -Aneta...- mruknął - Zakochałem się w niej...byliśmy parą od jakiegoś miesiąca...nic Ci nie mówiłem... nic nikomu nie mówiłem, nie chciałem zapeszyć... i ona... ona... powiedziała mi ostatnio, że ma mnie gdzieś, że nie chce mieć ze mną już nic wspólnego bo jestem nieudacznikiem i przegrywam z juniorami i odeszła do innego...- wyrzucił z siebie, a po jego policzkach zaczęło spływać coraz więcej łez.
                 -Kubuś...- mocno przytuliła go do piersi - Ona nie była Ciebie warta... nie rozumiem jak można kogoś takiego jak ty nazwać nieudacznikiem?! Nie mieści mi się to w głowie... Jesteś świetnym człowiekiem... nie myśl o niej, daj sobie spokój... masz tu prawdziwych przyjaciół, którzy na pewni nie oceniają Cię, przez pryzmat zwycięstw czy porażek na skoczni...- wyszeptała
                -Ja... ja myślałem, że między nami będzie jest coś poważnego...jestem beznadziejny...- łzy nadal spływały mu po policzku. Ania ujęła jego twarz w dłonie i spojrzała w zaszklone oczy. Malował się w nich niesamowity smutek i ból jakiego dziewczyna jeszcze nigdy nie widziała u przyjaciela.
                 -Nie jesteś beznadziejny, zapamiętaj to sobie!- oznajmiła. Zdziwiony skoczek dotknął zimną dłonią jej rumianego policzka i niebezpiecznie się do niej zbliżył. Po chwili ich usta złączyły się w delikatny, niezachłanny pocałunek, który przerwało niespodziewane wtargnięcie Macieja do pokoju. 
Młodszy skoczek zastygł w bezruchu. Nie wiedział co ma myśleć, czuł... jak by dostał w policzek od kogoś bliskiego, ale nie wiedział czemu. Coś się w nim zagotowało, nie panował nad tym, wybiegł z pokoju trzaskając drzwiami i już po chwili opuścił hotel. Całe pozytywne nastawienie jakie zyskał po konkursie na dużej skoczni, prysło jak mydlana bańka. 

                Szedł przed siebie bez większego celu, rosnąca w nim agresja powodowała, że miał ochotę coś komuś zrobić... coś Kubie zrobić... ale nie umiał sobie odpowiedzieć dlaczego... dlaczego widok pocałunku Ani i Jakuba tak na niego wpłyną i tak wyprowadził go z równowagi...

***

             -Aniu... czy ty coś... z moim bratem?- Kuba spytał niepewnie.
Zdziwiona brunetka patrzyła na drzwi, za którymi przed chwilą zniknął młodszy Kot. Nie mogła zrozumieć, czy wysłała mu jakieś sygnały na podstawie, których mógł pomyśleć, że coś między nimi jest i tak się całować. Pocałunek z pod domu Stocha wyjaśnili sobie dawno i zgodnie stwierdzili, że nic to nie znaczyło.
             -Aniu...- z zamyśleń wyrwał go głos Jakuba- Czyli tak... przepraszam... nie powinienem Cię całować...- mruknął
             -Kuba nic mnie z Maciejem nie łączy! Syndrom księżniczki się najwidoczniej odezwał...- westchnęła- Nie ważne, przejdzie mu...- wysiliła się na delikatny uśmiech.
             -Psuję wszystko...Aneta... teraz Maciek się na mnie pewno obrazi... jeszcze nie wiem za co... i na pewno zepsułem coś między nami... świetnie! Nic tylko sobie strzelić w główkę...
             -Mówię, że nic nie ma między mną, a Maćkiem! A ty niczego nie psujesz!- krzyknęła i mocno go przytuliła.


***

         Ewa siedziała z Kamilem na jednej z ławek przed hotelem. Stoch był bez wątpienia najszczęśliwszym mężczyzną pod słońcem. Miał kochającą, wierną żoną, oddanych przyjaciół, cudowną siostrę, wspaniałych rodziców, najlepszego na świecie trenera, wyjątkowych kibiców, którym teraz zafundował tyle pozytywnych emocji, a dodatkowo w jego hotelowym pokoju, w jednej z szuflad spoczywał złoty medal. Czego chcieć więcej? Ewa też nie mogła narzekać, jednak czegoś jej brakowało... dobrze wiedziała czego. Bałą się poruszać temat dziecka w takim momencie, ale nie mogła się powstrzymać. Patrząc na zdjęcia córeczki Morgensterna, Huli, Żyły czy Bardala nie mogła przestać myśleć o swoim potomstwie.
            -Kamiś...- zaczęła niepewnie - Przepraszam, ale muszę...- szepnęła
            -Wiem do czego zmierzasz. Obiecałem, że w Val di Fiemme wrócimy do tego tematu i obietnicy dotrzymam! Wiem jak bardzo Ci zależy na dziecku i przyznam, że zdobywając ten medal zrozumiałem, że to jest najwyższy czas...- odparł spokojnie
            -Czyli to znaczy, że...
            -Tak ! Zgadzam się, chcę mieć z Tobą dzieci!- ogłosił i przytulił żoną.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz