piątek, 25 lipca 2014

1. Val di Fiemme

Po konkurach w Niemczech cała ekipa od razu udała się do włoskiego Val di Fiemme na długo wyczekiwane Mistrzostwa Świata. Oczywiście Kamil był stawiany na pozycji jednego z kandydatów do złota i mimo próśb trenera żeby nie rozdawać medali przed konkursem media rozpisywał się o jego wspaniałej formie i olbrzymich szansach na sukces. Na jego barkach bez wątpienia spoczywał wielki ciężar i odpowiedzialność.
       Do Włoch pojechał również Adam Małysz. To on dziesięć lat wcześniej został tam podwójnym mistrzem świata i ustanowił rekordy na obydwóch skoczniach, które nie zostały jeszcze pobite. Jak sam twierdził przyjechał dopingować biało czerwonych i liczył na pierwszy w historii medal z drużynie.
W Predazzo pojawiła się również Ania, która pozytywnie wpływała na atmosferę w drużynie i po tej fatalnej dyskwalifikacji bardzo pomogła Kamilowi. Oczywiście była też prawą ręką trenera, który gdyby nie ona za pewne nadal tonąłby w stercie dokumentów w Niemieckim hotelu. 
        Ani siostra Stocha, ani Maciek nie wracali do sytuacji ze spaceru. Nie umieli wyjaśnić co ich do tego skłoniło, dlaczego żaden z nich w porę nie zaprotestował i uznali, że nie będą do tego wracać i nie wpłynie to negatywnie na ich relacje.

***

      Ewa dotarła do Predazzo wcześniej niż było to w planie, ale nie uprzedzała Kamila chciała mu zrobić niespodziankę. Powiadomiła tylko Anię i wpadła do hotelu kiedy skoczkowie przygotowywali się do przed konkursowej serii próbnej. Wiedziała, że nie powinna rozpraszać męża przed tak ważnym konkursem, ale nie mogła się powstrzymać i pobiegła się przywitać.
     -Kogo tam diabli znowu niosą?!- zdenerwował się Stoch, kiedy po raz kolejny ktoś przeszkodził mu w przygotowywaniu się do konkursu.
     -Piękne przywitanie...- zaśmiała się Ewa i rzuciła się mężowi na szyje.
     -Co ty tu robisz?- spytał zdziwiony i odwzajemnił uścisk.
     -No myślisz, że mogłabym opuścić ten konkurs i zostawić Cię samego! Wpakowałyśmy się z Cysią do wcześniejszego samolotu i jesteśmy!- ogłosiła radośnie
     -Czemu nie powiedziałaś?
     -To miała być niespodzianka, tylko Anka wiedziała!
     -A to jędza z Ciebie, żeby spiskować z moją siostrą no no no...
     -Ty teraz idź pospiskować ze skocznią i zrób nam wszystkim niespodziankę w postaci złotego medalu mistrzu!- musnęła go delikatnie w policzek i wyszła z pokoju.

***

      Dwie godziny później wszyscy byli już na skoczni. Ania, Ewa i Marcelina zajęły swoje miejsce zaraz przy barierkach, trener załatwiał jakieś ostatnie formalności, a zawodnicy pomału udali się w kierunku wyciągu by oddać swój próbny skok. Na trybunach nie brakowało oczywiście kibiców z biało czerwonymi flagami, gotowych do dopingowania całej polskiej drużynie. Oczekiwania były naprawdę duże!
      I w końcu, o godzinie siedemnastej na belce pojawił się pierwszy zawodnik. Mimo, że według pomiarów, warunki były sprzyjające, długo czekano na skoki powyżej 95 metrów. Nieźle spisał się reprezentant gospodarzy; Andrea Morassi, który jako pierwszy przekroczył czerwoną linię i uzyskał 96,5 metra. Kolejni zawodnicy lądowali bliżej i wszyscy mieli nadzieję, że zmiana na miejscu dla lidera nastąpi po skoku Dawida. Skoczek usiadł na belce, poprawił wiązania i gogle, przeżegnał się jak to miał w zwyczaju i mocno się odepchnął. Ania zacisnęła kciuki i spojrzała na wielki telebim, na którym widniała już sylwetka Kubackiego w locie. Eh... 93, 5 metra nie były na pewno szczytem marzeń zarówno jego jak i kibiców. W tym momencie Dawid nie był nawet pewny czy awansuje do drugiej serii...
      -No cholera jak zwykle go zniosło na prawo!- zaklął Stefan
      -Spokojnie, takie życie, zaraz będzie Piotrek!- pocieszała Marcelina.
Dawid nawet nie podszedł do kolegów. Minął polską grupę i udał się do szatni, wiedział, że stać go było na więcej i chciał przetrawić to w samotności, co jednak nie było mu dane. Zaraz za nim do szatni wskoczyła Ania:
      -Te blondyn co tu siedzisz, teraz nie pora na wpadanie w depresję! Zaraz Pietrek, Maniek i Kamil będą skakać!- krzyknęła i poklepała skoczka po plecach
      -Proszę Cię nie pajacuj... jednego Piotrka już mamy i starczy... nie jest mi teraz jakoś do śmiechu...- mruknął
      -Piotrek jest jeden i Ania jest jedna i jak byś nie zauważył jest z niej wyjątkowa optymistka więc rusz dupę i idziemy kibicować!
       -Nie mam ochoty...
       -No myślałam, że tylko Maciek jest taki mrukowaty, ciężki w obyciu i marudzący! No zaraz, jesteście drużyną, więc zachowujcie się jak drużyna i wspierajcie się! Miło by ci było jakbyś miał skakać, albo  byś wygrał, a Kamil czy tam któryś inny uciekł by do szatni i miałby gdzieś jak Ci poszło?!- spytała
      -Nie wiesz jak to jest zawalać kolejny skok na tak ważnej imprezie więc sobie daruj i wyjdź!
      -Dawid...
      -Powiedziałem wyjdź!- krzyknął i rzucił rękawiczką o ścianę.
Ania wybiegła z szatni trzaskając drzwiami. Rozumiała, wszystko rozumiała; emocje, zmarnowana szansa... ale na tym świat się nie kończy.
Zdenerwowana podeszła do polaków, którzy właśnie gratulowali Maćkowi ponad stu metrowego skoku, po którym zakopiańczyk zajmował trzecią pozycję z malutką stratą do lidera; Takeuchiego.
      -Ej nie mów, że nie widziałaś mojego skoku...- szepnął zawiedziony Kot
      -Przepraszam...taka tam mała interwencja mi wypadła, ale gratulacje!- odparła i mocno go przytuliła.
      -No dobra wybaczam, wybaczam.- zaśmiał się.
Po chwili wszyscy stali z mocno zaciśniętymi kciukami i wpatrywali się w belkę startową, na której pojawił się Kamil. Ewa wstrzymała oddech. Miała do swojego męża wielkie zaufanie i wiedziała jakie są jego umiejętności na skoczni i na co go stać, ale mimo to bardzo się denerwowała, czy wszystko pójdzie tak jak ma pójść, tak jak on i wszyscy biało czerwoni sobie wymarzyli. Kawałek dalej stał skupiony Adam Małysz. Gorąco liczył na to, że Kamilowi się uda dokonać tego czego on dokonał dziesięć lat wcześniej i, że Val di Fiemme znów okaże się szczęśliwe dla polaków.
Łukasz dał znak i Kamil już się rozpędzał... wybił się... leciał i... jesttt 102 metry dały mu prowadzenie!
Skoczek odpiął narty, pomachał do kamery i udał się w kierunku miejsca dla lidera, gdzie czekały już na niego Ewa z Anią i rzuciły mu się na szyję.
      Na belce pojawiali się kolejno: Freund, Jacobsen i Bardal, który po skoku na 103 metry wyprzedził Kamila o niespełna trzy punkty. Kończący pierwszą serię; Gregor Schlierenzauer nie zachwycił odległością, ale ze względu na wiatr, okazało się, że zajmował trzecie miejsce.

Przerwa między seriami dłużyła im się niemiłosiernie. Niestety tak jak się wydawało Dawid nie awansował do drugiej serii zajmując pechowe 31 miejsce, Piotrek był 26, a Maciek 11, co oczywiście go nie satysfakcjonowało:
      -Anula, a ty mi powiedz co z Tobą i Maciejką?- spytała Ewa, kiedy skoczkowie udali się już w kierunku skoczni i zostały same.
      -O co Ci chodzi?
      -Jak o co... mała ty mi tu nie ściemniaj! Pani Kazia z naprzeciwka powiedziała, że widziała jak się z nim całowałaś... no słucham jak to było...?- zapytała wprost
     -Eh to nie tak. Nie rozmawiajmy o tym teraz... o patrz Koudelka już na belce!- ogłosiła brunetka i odeszła w stronę barierek, zostawiając zdziwioną Ewę.
Po kilku minutach skok oddał pierwszy z Polaków; Piotrek. Odległość prawie taka sama jak za pierwszym razem pozwoliła mu nie tylko utrzymać 27 miejsce, ale również awansować o kilka pozycji, gdyż kilku skaczących po nim zawodników lądowało bliżej.
Następnym biało- czerwonym był Maciek. Kiedy wybijał się z progu siostra Stocha zamknęła oczy i zacisnęła mocno pięści wbijając sobie paznokcie w rękę. Bała się, że Maniek nie utrzyma swojego miejsca i znów będzie chodził z kwaśną miną ( do pary z Dawidem, który nie pojawił się od swojego pechowego skoku) i denerwował wszystkich w koło. Skoczek nie doleciał w prawdzie do setnego metra, ale odległość jaką uzyskał pozwoliła mu utrzymać swoją jedenastą pozycję. W miarę zadowolony pomachał do kamery i podszedł do Ani i Ewy. W trójkę oczekiwali skoku Kamila, od którego dzieliło ich jeszcze ośmiu zawodników.
-Proszę państwa na naszych oczach pisze się nowa historia! Czy to możliwe, żeby dziesięć lat po Adamie Małyszu na skoczni we Włoskim Predazzo ponownie tryumfował polak! O tak wszystko jest możliwe! Kamil to potrafi, Kamil da radę! Proszę państwa pod skocznią czeka już na niego żona, siostra i koledzy z drużyny, wszyscy mocno zaciskają kciuki! Leć Kamil, daj nam powód do wielkiej radości!- krzyczał polski komentator, kiedy Stoch przygotowywał się do swojego skoku.
      Usiadł na belce odepchnął się i poleciał, po złoto, po medal, po sukces, ale niestety... tylko 97 metrów... dało by mu to pewno brązowy medal, ale niskie noty, spowodowane błędem przy lądowaniu, spowodowały, że wylądował na siódmym miejscu...
Nawet nie zdjął nart, przykucnął i schował twarz w dłoniach. Wśród polskich kibiców i sztabu zapanowała cisza. Wszyscy wpatrywali się w wielką tablicę pokazującą, że mistrzem świata na normalnej skoczni został Anders Bardal i na załamanego Kamila, niemogącego nawet opuścić zeskoku.
      -Nie wierzę...- szepnęła Ewa i spojrzała ze łzami w oczach na swojego męża
      -Kurcze... a było tak blisko...-  dodała Ania i przytuliła bratową.
Kamil w końcu odpiął narty, ale nie zdjął gogli, nie chciał pokazać światu swoich łez. Ruszył chwiejnym krokiem w kierunku kolegów, nie mógł uwierzyć jak doszło do tego, że zaprzepaścił szanse na naprawdę świetny wynik. Pogratulował Bardalowi, który próbował go pocieszyć, ale wyminął go i poszedł do szatni.
      -Idź do niego, on Cię teraz potrzebuje... nie może być sam.- szepnęła Ania.
Ewa niepewnie podeszła do męża i bez żadnych zbędnych słów, mocno go przytuliła. Było jej go tak bardzo żal, wiedziała, że jest silny psychicznie, ale bała się, że ta porażka go mocno podłamie.
      -Przepraszam...- wyszeptał i mocniej ją przytulił.
     -Za co?- spytała zdziwiona. - Kochanie... przecież nic się nie stało i tak jesteś moim mistrzem... pokażesz jeszcze na co Cię stać...
      -Ewa to miał być medal dla Ciebie. Miałem stanąć na podium dla Ciebie... przepraszam, że tak wyszło... czuję się z tym fatalnie...- łzy spłynęły po jego policzkach.
      -Kamil, nie masz za co przepraszać...- odparła spokojnie i również zaczęła płakać.
Chwilę później Stoch udał się na kontrole, nadal nie zdejmując gogli.
Wszyscy żałowali lidera, nawet Maciek nie rozwodził się na temat swojego niezbyt udanego występu i razem z Anią zastanawiał się jak mogło do tego dojść i jak teraz pomóc koledze. Trener Kruczek z niezbyt wyraźną miną cierpliwie udzielił wywiadu dla jakiejś zagranicznej telewizji i przyszedł do swoich podopiecznych. Nie chciał ich już dopijać analizami skoków, sytuacja była bardzo trudna dla całej drużyny...
      Kamil wyszedł z pomieszczenia w którym przeprowadzana była kontrola sprzętu i już miał iść do busa, kiedy złapał go za rękę "dziennikarzyna" Sebastian Szczęsny:
      -Obok mnie Kamil Stoch po konkursie na normalnej skoczni. Drugi po pierwszej serii, ostatecznie wylądował na ósmym miejscu. Powiedz to te warunki?
      -Nic...- mruknął smutnie
      -Ja wiem, że trudno jest skomentować, ale czy to jakiś Twój błąd?- drążył dziennikarz.
      -... to był mój błąd, zawaliłem ten skok... jest mi głupio, źle i jestem tak zły, że zaraz nie wiem...- odparł i nerwowo potarł ręką nartę.
Ania widząc jak dziennikarz męczy jej brata postanowiła wkroczyć do akcji. Podeszła zdecydowanym krokiem do Szczęsnego:
     -Przepraszam bardzo, ale Kamil jest pilnie proszony do trenera.- odparła krótko i pociągnęła bruneta za rękę. Po chwili byli razem w pustej już szatni.
    -Dziękuję, że mnie uratowałaś... nie mam ochoty tłumaczyć temu natrętnemu dziennikarzowi co schrzaniłem...- westchnął
        Ania podeszła do niego i delikatnie zsunęła mu gogle, z którymi się nie rozstawał od chwili felernego skoku. Takiego smutku jeszcze nie widziała w oczach brata. Serce jej się krajało. Mocno go przytuliła:
    -Posłuchaj: to tylko jeden konkurs, nic Ci się nie stało, możesz walczyć na dużej skoczni i jestem przekonana, że tam pokarzesz, kto tu jest najlepszy! Jestem też pewna, że za rok w Soczi zdobędziesz to czego Adam nigdy nie zdobył o czym tak marzysz od początku Twojej przygody z nartami; złoty medal. Tylko musisz skupić się na tym co Cię czeka, a ten konkurs... było minęło.- szepnęła
     -Miałem medal w garści... nie wiem jak to się mogło stać...
     -Ciii nie myśl już o tym...

***

     Pół godziny później byli już w hotelu. Po drodze nikt nie był skory do rozmowy, Piotrek z początku starał się rozweselić towarzystwo, ale kiedy Maciek delikatnie zasugerował mu, że to nie pora na żarty, odpuścił.
Kamil był w okropnym humorze. Rozmowa z Anią trochę go podbudowała, ale nadal nie mógł sobie poradzić z porażką.

Łukasz zrezygnował z wieczornej odprawy, więc zawodnicy w nie najlepszych nastrojach udali się do pokojów.
     -Ania, chodź musimy coś wymyślić... jakoś mu pomóc...- szepnął Maciek
   -Poszedł z Ewą, myślę, że jak spokojnie porozmawiają to mu pomoże, ale masz rację coś trzeba wymyślić. Rodzice dzwonili, martwią się... - odparła - W ogóle Maniek zadziwiasz mnie! Zacząłeś myśleć o innych!- dodała zadowolona
     -Zmieniasz mnie!- zaśmiał się i mocno ją do siebie przytulił. -Na lepsze...- dodał ciszej...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz